blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(95)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gustav.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

d) Papa gore [500-699km]

Dystans całkowity:14391.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:600:55
Średnia prędkość:23.95 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:36521 m
Suma kalorii:9641 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:553.52 km i 23h 06m
Więcej statystyk

Maraton Podróżnika 2016

Sobota, 4 czerwca 2016 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 547.00 Km teren: 0.00 Czas: 21:40 km/h: 25.25
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 4496m Sprzęt: FastBack 5.8 Custom Aktywność: Jazda na rowerze
Soo... Piyrwszo tako impreza w towarzystwie ludzi z BS i innych portali :) I nie żałuja, bo było MEGA! Od początku jazda z zamiarym poznania ludzi, pogodania, nagranio materiału wideo, kontrowersji we wszelakij formie... ;)) Czyli jak najwiyncyj zapamiyntać i jak najmyni paczeć na średnio na liczniku i tylne koło towarzysza przed mną. Czas brutto oraz netto BYŁ NIEISTOTNY. Ale do jasności: 26h 23min :)

Dodatkowo uzbiyrołech 40 nowych gmin, czyli w końcu mom równe 1000! :)) #yeah!

Zamieszcza pora fotek, WIDEO-TRAILER a jutro coś wiyncyj szczegółów naszkryflom :>

EDITED :)

Tak wiync po biesiadzie przi ognisku i ogólnie pozytywnych zjebkach z wiynkszością tamtejszych ludzi (czytej: robiynie wywiadu) z wczorajszego popołudnia, budza sie już ok. 5:30 jakoś. Noc niby przespano, z jedną pobudką w środku hmm... no ale przinajmij wyciągłech z ładowanio kamerka i dołech do ładowanio telefon - yno jedyn kabel, co poradzić ;) Panowie z pokoju już w przigotowaniach, jajecznica, szykowanie maszyn etc. A jo? Ida na dwór obadać pogoda - jest okej, ok. 10st. Jada do "cyntrum" Mąchącic Kapitulnych (bajerancko nazwa hehe) do spożywczaka po pieczywo. Ale słaby wybór, sprzedawczyni kieruje mie na poblisko piekarnia. Tam robia 3 zamówiynia, z czego najwiynksze dlo mnie, naturalnie :> 2 średnie chleby. Widok piekarni bydzie na wideorelacji (chlyb 40/20cm tam był:D :D). Wracom do bazy, do domku, szykuja Fasta. Jedzynie chleba idzie mi słabo jakoś, yno połowa... Zapowiadało se odciyncie po 50km? Przed 8:00 wszyscy już na starcie, także pan Funio, co przijechoł oddać mi równowartość czeskich koron ;)
JEGO WPIS: Czytejta tukej :)

Jo tam próbuja już jak najwiyncyj nagrywać. Ogólnie mom w końcu szelki do kamery, wiync nowo perspektywa widoku bydzie :)
Startuja w 4. grupie, z Funiem - to jedyny osobnik, kierego znom. I piyrwsze kilometry bez żodnyj spiny, z kilkoma towarzyszami, potym peleton se rozłożył na mniyjsze "zespoły". Od św. Katarzyny już yno z Funiatym, co jakiś czas dogoniomy innych, ale nie było ich wielu ogólnie. Wyprzedzomy panią Jelonę z BS, kiero mo skurcze i woło o magnez... Niystety - magnez to nie cukry, że pomogą po 5min...
W Rakowie problymy nawigacyjne, złe oznakowanie na pseudo-rynku - zamiast dojechać do DW756, jadymy prosto - okazuje sie to być malutki skrót. Cóż - zaoszczyndzone hmm góra pół kilometra na oko, ale co z tego, skoro asfalt same dziury...
Dojyżdżomy do PK1, średnio 29.9 jakoś bez żodnyj spiny, 101km jakoś. Nachodzą mie myśli: "kurde czuć moc, może w końcu ustanowia własny rekord na 500km?". Mój rekord na 510km to średnio 27.3, na Ślonskim Maratonie rok tymu. Wtedy jechołech na... Giancie Talonie - czyli bajk MTB... Żegnom se z Funiym, kiery jedzie do rodziny w okolicy na libacja, grilla, tłuste jedzynie ogólnie itd :> ZAZNACZOM, iż ani razu nie jechołech Funiowi na kole - od początku mom zamiar jechać bez aero-wspomagaczy.

Dalij już jada som, po jakimś czasie doganiom Wallace'a i jadymy wiele km'ów. A także spotykom organizatora Ola, Alamankę, Pająka na rowerze poziomym. Cało naszo czwórka-piątka spotyko se pod spożywczym. Wtedy jest południe, skwar i chce se najbardzij pić. A na piyrwszych 100km wypiłech yno 800ml...

W jakijś malowniczyj miejscowości, nazwy nie pamiyntom, zaczynały se już podjazdy, na jednym z nich Pająk łapie kolejno guma... na równym asfalcie o.0 Wallace i Alamanka zostają z nim. Te dwie osoby - co mie wryncz zszokowało - jechali tyn maraton bez żodnyj nawigacji, czy zwykłyj mapki!... Z nadzieją, że ktoś poprowadzi... na tych całych 540km... Jo zaś jada z nowo poznanym gościym spod Poznania, Witoldym. Momy podobne tympo, wiync postanowiomy razym dojechać przinajmij do PK3. Ale Witold niy lubi sztajf, hopek, czy podjazdów - jak kto woli :) Mimo, że podjyżdżom na spokojnie, to przeważnie na niego czekom. Ale bez spiny, samymu mi se niy chce jechać. Wbijomy do lewiatana na wyżerka. Jo dokańczom jeść tyn drugi chlyb rano zakupiony, a w sklepie kupuja 5 kołoczków i woda na trasa. Nadal ciepło. Na trasie nierzadko spotykom Ola, co chwila tasujymy sie miejscami, jo mom wrażynie, że tyn gościu mie śledzi abo jaki pieron. Już miołech myśli, aby złożyć sprawa do prokuratury. No ejjj :D

Kiedy już do PK3 jest ok. 30km, pojawio se motywacja hehe. Ogólnie teksty typu: noo już czuć te nudle/makaron, te koksy, te zimne napoje.. :)) No ale dojazd do tego punktu - maksymalnie do góry, a potym zostoł ostatni mały podjazd. Mały, ALE zrobił rozpierducha na całych 540km... Dużo ludzi podchodziło, Witold tyż. Jo zaryzykowoł wjazd. Bieg 34z/28z i walcza! By nie te 28z z tyłu to niy ma szans! Przednie koło dźwigo kilkakrotnie, ale jakoś wjechołech. Domek obok, ludzie robią grilla czy coś, a jo na cały głos: OGIYYYYYŃŃŃŃŃ!!!

PK3 zdobyte jakoś o 19:20. A tam... przeprzeprzeprze-zajebisty widok na góry i miasto Krosno!! BAJKA!! Foto profilowe, nr. 4 poniżyj.
Ze znajomych twarzy - Kot i Wilk i Wąski. Aż mie to zdziwiło, co oni tu robią jeszcze, skoro jo sztyjc jechoł na spokojnie. Od razu biera 2 porcje makaronu, bo głodny cholernie, potym ciacho, jakiś baton... ;) Ludzie na tym stanowisku fest uprzejmi! Pytali czy naloć do bidonów, co podać do jedzynio itd, no rewelacja, duży plus! Jedna rzecz była jednocześnie plusym i minusym - położynie tego punktu. Tak doyebane widoki, jeszcze w porze zachodzącego słońca, dużo jedzynia, muzyka, super atmosfera, materac na zboczu - I JEDŹ TU CZŁOWIEKU W DALSZO TRASA...!!! Ze smutkiym opuszczom to miejsce, z Witoldym. Biera ze sobą jedzynie w ilości: ok.11 bananów, z 7 batonów. Mom jeszcze 4 kołoczki ze sklepu - to kurde musi styknyć do rana!... Na zjeździe na przistanku se oblykomy cieplejsze ciuchy. Ubolewom, że nie wziyłech nogawek, ale o 21:00 było 14-15st to bez tragedii. Nocno jazda to dużo podjazdów i zjazdów. Plus wyczyszczone niebo i masa gwiazd. Na PK4 spotykomy Wilka, Wąskigo i kogoś tam jeszcze. Smaruja kieta, krótko godka i jazda dalij.
Znowu przetasowania. Wąski z kimś 1-2km w przodzie, Wilk nas wyprzedził, w pewnym momyncie doganiomy i Wilka i Kota i tak oto w tym BSowym towarzystwie jada z nimi piyrwsze wspólne kilometry w "karierze" ;] Marzena już bardzo zdołowano, nawet na zjazdach słabo jej idzie :/ My z Witoldym doganiomy Team-Wąski. A potym im odjyżdżomy yhm... Tu już są okolice Żarnowej. I zaczyno se jazda bocznymi drogami, także hopkowaty profil. Szczerze - nie nawidza jeździć bocznymi drogami w nocy. Brak tankszteli/stacji paliw, brak ogólnie życia, a jak są jakiś domki, to zazwyczaj są i szczekające psy, a nawet takie, co mogą cie gonić. To wtedy już fest niebezpieczne, jak jedziesz samymu... Beztoż nocno rajza zawsze preferuja tylko i wyłącznie drogami krajowymi, albo tam kaj są tanksztele/sklepy 24h.

PK4 Sędziszów Małopolski - tu miała być tanksztela, była. Nieczynno... wiync zjyżdżomy z trasy i jadymy na cyntrum szukać stacji inkszyj. Po 2-3km znajdujymy orlen. Tam oblukom dodaktowo koszulka, a w buty ładuja worki, bo niy mom ochraniaczy. I ogólnie siedzymy na zoli i wcinomy jedzynie... Mi sie już źle patrzy na batony i banany, a człowiek jeść musi... Pauza na tyj stacji dobre 30min trwo. Wracomy na PK4 i dalij na trasa. Była opcja wrócić na trasa z samego cyntrum, ale... most w przebudowie ehh... Tak oto dołożylimy dobre 5km. Ale jo bez zakupu wody dalij bych nie jechoł. Niy ma opcji!
Co dziwne - zaś dogonił nas... Wilk. Ale cisnył do przodu. My dogoniomy innego gościa i w 3ech jazda dalij. W Kolbuszowie utworzył nom se peleton, Kot Wilk Wąski i kilku innych - jechało sie super. Morale do góry. I tak oto pustym odcinkiym DK9 kryncimy na Tarnobrzeg. Witold z towarzyszym odjechali na hm 500m, cało reszta miołech lekko w tyle i był dylemat - gonić czy czekać?? Gonia. Dojyżdżom do nich na 100m, ale musza se odloć, tzw. sikstop. No i odjechali, tych z tyłu niy ma, pewnie z 2km za mną. Jada wiync solo. Po roz drugi na tyj trasie. Ale zaś dogoniom ich, bo mają przerwa na przistanku. Powoli robi sie jasno. Jadymy doś gipkim tympym, jo jednak trocha zamulom - trocha już chce mi se spać, a tyż odczuwom powoli głód, a jedzynio prawie brak, yno banany - na kiere nie umia se dziwać... :( W Sandomierzu odnajdujymy Orlen. Wbijomy koniecznie. Kupuja woda, herbata i zapiekanka. Prawie 14zł ale co zrobić... Płać albo zdechnij... Jako że w robocie robia tyż za kierowcy i zbiyrom punkty na orlenie - pytom, co moga już kupić. Ogólnie na karcie zatankowane za prawie 1000zł, no to myśla: no na odkurzacz jeszcze nie styknie, ale na dobro wyżerka może i jaa... stykło na JEDNA zapiekanka. Nigdy wcześnij nie kupowołech na punkty, przez to taki zdziwiynie heheh. Ale w tym krytycznym czasie dostołech wiync gratis kolejno zapiekanka, no i morale poszły do góry.

I po chwili na stacja podjyżdżają: Kot Wilk Wąski i bodajże Lunatyk. Informuja Witolda i towarzysza, iż mogą jechać dalij beze mie, bo jo se musza jeszcze zregenerować... Wilk jakby przejechał dopiyro 50km, ale Kot i Wąski - bardzo źle z nimi. Widać na poniższych foto. Ociężale ruszomy na rynek. Jo se prziznom - już na stacji na wyjeździe wysłołech sms PK6 - strata wynosiła już wiele wiele godzin do liderów, wiync różnica góra 10min - chyba już bez znaczynio ehh... Dojyżdżomy na rynek, foto, seblykom se bo już gorąco se robi... i jadymy dalij. Kajś tam zaś pretasowania, poznowom Matwesta, a może już z nami jechoł na DK9 w peletonie?? 0.o Kot z Wilkiym troszka w tyle. Zostało 90km prawie... Mie dobijoł fakt, że CFCFan za kożdym razym był o 1PK dalij ody mie...

No nic, walczymy dalij - byle dokulać se do mety. Na tankszteli krótko pauza, wyprzedzają nas Kot i Wilk. No to za nimi jazda! Po chyba 2min na skrziżowaniu role se odwróciły - chyba najkrótszy pościg w życiu eheh. Ogólnie jazda z Wąskim to był kabaret, co chwila jakiś zjeby i kontrowersyjne kontrowersje :> Zresztą - widać na miniaturce poniższego TRAILER-wideo :D Prawie rozwalyłech mu koszulka GMRDP :D :D Po drodze ostatnio pauza pod sklepym, znów doganio nas duet K&W. Rozdowom banany, bo już nie umia na nie se dziwać... I naszo czwórka jedzie dalij. Ledwo ledwo ale idzie do przodu. Morale niskie, a z kożdym kolejnym podjazdym jeszcze niższe...
Ale ostatnie 10km to już niebo! Morale do góry yhm. Ostatni podjazd pod baza - nareszcie koniec! Dziynkuja wszystkim na trasie za wspaniałe wspomniynia! :)) Czas był mało istotny. A w zasadzie nieistotny, jak powiedziołech od początku. Ale jednak moga coś dopowiedzieć na koniec - nogi w ogóle mie nie bolały. Jazda była jak na 3cim biegu. A czamu - to proste, była spokojno jazda ogólnie na całym dystansie. Bo jak szybko jada, to szybko sie robia głodny. W nocy nikaj nie szło kupić jedzynio, prócz stacji w Sędziszowie. Tam bych musioł ze 30zł zapłacić za solidno porcja np. zapiekanek czy kanapek. A i tak wystarczyło by to na góra 80-100km!... Mom ogromy przepał na jedzynie - kto mie zno, tyn wiy o co chodzi. Kondycyjnie czuja sie, by być w piyrwszyj 10-tce na takim dystansie. Ale póki co - teraz i w najbliższych latach to jest niemożliwe. Czołówka zawsze pojedzie bez przerwy, jo co 3-4h musza robić zakupy w sklepie. Boli mie to, ale nic nie jestech w stanie na to poradzić. Jedni sie już śmieją, że za mną powiniyn jechać tir z biedronki z całym jedzyniym... coś w tym jest. Zapytołech kogoś z top 3, co zjod od czasu PK3. Odpowiedź: na trasę wziąłem jakiś tam banan, jakieś batony, ale i tak mi zostało...

Tyle w temacie.




Miejsce dlo Fasta ;)
Miejsce dlo Fasta ;) © gustav

Przed startym
Przed startym © gustav

Numerek gustava hehe
Numerek gustava hehe © gustav

3PK w mega gryfnym miejscu!!!!!!!!!!!!!!!!
3PK w mega gryfnym miejscu!!!!!!!!!!!!!!!! © gustav

Wąski już śpi
Wąski już śpi © gustav

FOTO NR 1 całyj imprezy... Orlen Sandomierz wczas rano... Było hard.

Kot tyż już śpi
Kot tyż już śpi © gustav



Łódź #po.robocie

Sobota, 21 maja 2016 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 556.30 Km teren: 0.00 Czas: 21:26 km/h: 25.95
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 2383m Sprzęt: FastBack 5.8 Custom Aktywność: Jazda na rowerze
3rd gminobranie w tym roku, w towarzystwie Pawła. Mioł być jeszcze jedyn towarzysz, ale po wyjechaniu z domu rozwalyło mu opona i kurde szkoda :/ Bo yno roz w życiu jechołech tako trasa w wiyncyj jak 2 osoby - Krynica rok tymu. Oczywiście, tradycyjnie - zaś w zasadzie po robocie, zaś niy umiołech zasnyć, mimo 1h20min leżynio. No nic, spotykomy se w Gliwicach na tankszteli o 21:20 i jazda. Niby ciepło jeszcze, ale na noc różne prognozy podowały różne wartości tympyraturki, beztoż "zimowy" zestaw miołech zapakowany. Do Pajęczna w zasadzie był revers trasy powrotnyj gminobrania z Kalisza jakiś miesiąc tymu. Na jednyj tankszteli kupujymy wody, a tam pracownicy uprawiają se dancing. Oczywiście kamera monitoringu gustavowego wszystko nagrała :D Poranek w lokalnych mgłach, a na horyzoncie gryfnie oświetlone "konstrukcje" PGE Bełchatów. Od czasu do czasu były lekkie pagórki, ale i wielokilometrowe proste to tyż nie rzadkość. W Bełchatowie na rynku ciut wiynkszo pauza. Pełno flaszek po wieczornych libacjach, co także uwieczniła mojo kamera :>
Potym jeszcze bocznymi drożkami, prze-gryfnymi, aż do DK1. Kajś tam pauza na przistanku na seblykanie lontów, tj. ubrań, bo już było ciepło, mimo godz. 7ej jakoś. No i prosto dwupasym do cyntrali naszego kraju, o dziwo - brak zakazów dlo rowerzystów. W mieście od razu na ścieżki, kiere były fest na plus - bo były w eleganckim stanie, niy to co równoległe drogi... No i tak na ul. Piotrowsko. I jednak byłech na tyj drodze 1,5 roku tymu klikej sam.Ale yno do połowy hehe. Potym na Manufaktura. Ogólnie jakoś niy zrobiła na mie wrażynio, może przez to, że wiele budynków w tym mieście było fest podobnych? Next - szukomy jakijś restauracji, co by pojeść. Ale wszystko pozamykane... Spytołech policjantów - na 100% lokalni, na pewno wiedzą ;] No i co - wszystko od godz.10 otwarte dopiyro 0.o Szkoda... pozostało se powoli ewakuować. Wbijomy jeszcze do biedronki, a potym obczaić planetarium EC1. Byda szczery - jedyny budynek, co mi se fest spodoboł :) Ogólnie niy umiołech dostrzeć w cyntrum nowoczesności; dużo cegieł, dużo budynków nadowających se do remontu.. Kierujymy se na Tomaszów Maz. Wyjazd po fatalnyj jakości DW. I z mega wiatrym w plecy. Do Łodzi jechalimy pod słaby wiatr północny... A zachodni sztorm źle zapowiadoł droga powrotno... I tak tyż było - w Tomaszowie nawrót i zaczyno se walka. Dodatkowo w okolicach zalewu sulejowskigo stan dróg pogarszo se maksymalnie. Prosty odcinek - ledwo 18-20km/h. trwo to do DK1 za Piotrkowem, potym już je lepij. Spotykomy bajkera, co krynci na lokalny podjazd. Chyba jedyny, góra kamieńsk. Wiatr jakby lekko osłob, bo se lepij jechało. W miejscowości Rusiec pauza pod sklepym. Ogólnie fest bogato gmina - wszędzie nowe drogi, ścieżki itd... Tu napisza o mym kryzysie: od Tomaszowa, poprzez jazda pod tyn wiatr, zauważalnie zaczły boleć mie mięśnie w nogach. Co se nigdy w zasadzie nie zdarzyło po takim dystansie, ok. 350km. Nawet na trasie na Kalisz 550km na MTB nic takigo niy doskiwerało. Jedyno przyczyna może być tako: w robocie przez ostatnie 2 dni tyż mie te nogi bolały, jak nigdy... Czamu? Nie wiym. Ale ostatnio tyż mało kiedy se wyspołech... Dlatego ta pauza pod sklepym dużo pomogła jakby. Był tam lokalny.. mówca. Mr. '72, bo sztyjc o tym roku nawijoł. Oczywiście nagrołech ;] Tak wiync na moji myśli przichodziła opcja - jedź do Radomska na cug, do Gliwic np. Bo bydzie ciężko ujechać nawet na Jasno Góra... Ale próbuja systym: kadencja ok. 100 na lekkim przełożyniu + ciągnięcie korb do góry. To pomogało. Zresztą - znacznie gorzyj czułech se na BalticTour 2013, ale skoro dołech wtedy rada, czamu teraz mo se niy udać? Dojyżdżomy w końcu do DK1, na kieryj jadymy ze 40km do Częstochowy. Zakaz jest, ale i 2m pobocze. Na dwupasach zawsze odżyłech, mając kryzys. Niyinaczyj je teraz :) W dodatku wiatr fest osłob i krynci se przyzwoicie. W tymże mieście pauza u sponsora, rundka pod klasztor i ostatnie 100km do domu. Nogi już w miara okej :) W Gliwicach kupuja jeszcze asekuracyjnie 3 batony, żegnom se z Pawłym, odpalom mp3 i jazda. Nadal jedzie se okej, ale coś średnio mom ochota na te batony, a powoli czułech głód. Mimo to udało se przijechać du dom w niezłym stanie.
Rajza fest podobno do tyj niedownyj do Kalisza. Tam na MTB, tu szosa. Wtedy średnio 24.7, teraz wychodzi 26.3 - bo spokojnie idzie odejmnyć z 15min na czołganie se po Łodzi i innych pauzach. A celowalimy na min. 27,5-28, na takij płaskij pętli. Dyspozycja dnia - to chyba zadecydowało. A Paweł tyż niewyspany ruszył w ta rajza. No ale ważne, że kolejne gminobranie odhaczone. Pozostoł MP za 2tyg. i 2 jeszcze gminobrania na to wychodzi; wtedy mój zielony gminny monolit bydzie zakończony uff.. :)





Gminobranie: Kalisz

Sobota, 23 kwietnia 2016 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 551.00 Km teren: 0.00 Czas: 22:15 km/h: 24.76
Pr. maks.: 45.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 2351m Sprzęt: XC Custom Evolution Aktywność: Jazda na rowerze
Soo, tego weekendu już niy szło odpuścić. Prognozy pogody różniaste z dnia na dziyń, ale ogólnie mało deszczu. Rajza naszkryflano pora dni tymu - na Kalisz i Zduńską Wolę, czyli północna granica mego gminnego monolitu. Na moje wezwanie odpowiedzioł kto, jak niy inny: CFCFan Paweł :) Ale czas przed wyjazdym - to niy tak miało wyglondać... W robocie zostołech 1h dłużyj. W drodze powrotnyj, 1km od domu, coś zaczło fest dupać w zadnij piaście... Przesmarowołech i działało jak należy uff, ale zaś 1h zmarnowano. Miołech zaplanowane 3h drzymki, finalnie zostało 40min - ale niy dało rady zasnyć choćby na 5min... To zapowiadało koszmar drugij nocy. Jak zawsze. No nic, 21:05 inny Paweł czekoł kole domu. Coś niydobrego dzieje mu sie z kolanym - to nigdy niy jest fajne dlo miłośnika 2 kółek :( Beztoż wyprowadził mie yno ku rondzie na zjeździe do WORD. Dziynki :) A na tankszteli w Gliwicach ugodołech se o 22:15 z CFCFan'ym. W cyntrum Pawełek poprowadził przez niydowno otwarto DTŚ... xD Potym objazdym przez Toszek. I na Olesno. Ciesza se, że wiyncyj już nie byda musioł jechać na odcinku Pyskowice - Olesno. Niy nawidza tych miejsc. A od Praszki już zaczło sie zbiyranie nowch gmin - na ta rajza 24, czyli 1% Polski :) W nocy ok. 0st, nad ranym -1. Kurtka nowo moja - w końcu test na całodniowyj rajzie - póki co rewelacja. Na koniec wiynkszo opinia. Yno po jedna gmina trza było zjechać ze 3km, reszta po linii ;] 7 kanapeczek miołech zapakowane - musiało styknyć aż do 7 rano. No i z 4 wafelkami stykło. Ogólnie jak narazie, mimo że mroźno - wiatr bardzo słaby, to cieszyło ;) Przed Kaliszem wyjechoł nom Maciej, co niegdyś miyszkoł w Rybniku. Triathlonowiec ;] I pojechalimy na rynek. Fotki, seblykanie warstw ubrań i do restauracji pojeść solidnie, bo już rezerwa była ;] Zeszło z godzinę, ubrania przeschły, więc jedziemy po kolejne gminy. Taka ciekawostka - piyrwszy roz w historii, gustav nie był w stanie zjeść tego, co podano na talerzach. A Paweł i Maciej te same porcje zjedli raczyj bez problymu. Progres? w kontekście całyj rajzy - niystety niy :/ Droga do Zduńskiej Woli pod wiatr - to był jedyny momynt na trasie, kiedy tyn wiatr był mocniejszy, czyli przez ok. 4h. Jo jako jeździec na MTB, dostołech możliwość całego odcinka na wschód jazdy na kole. 60km w bdb czasie poszło! Ale na podjazdach wiadomo - musieli poczekać. Od Woli znów na bocznych drogach po kolejne gminy. Jedna przerwa w sklepie - 2 princy xxl i 2 mini-pizze. Drogi różnyj jakości, ale przinajmij dużo zakryntów hehe. Prostych po 5-10km niy trawia :> Za Burzeninem Maciej skryncił  na Wieluń. Dziynki bardzo za towarzystwo, kolejne spotkanie po latach, jedzenie i przecinanie wiatru w drodze do Woli ;] A my dalij po kolejne ostatnie gminy. Wiatr kurde z różnych stron, taki wrażynie, ale ogólnie słabo-średni. Za to dużo ciymniejszych chmur na niebie... W Działoszynie - ostatnij gminie - wbilimy do biedronki. Dokupiłech 8 rogali, bo zostało prawie 150km do domu - to musiało styknyć... Zamiast być tam 20min, było 2x dłużyj. Ale już se zaczło robić zimno powoli. Moji morale - byłech głodny, zjodłech 2 rogale i wiyncyj nie szło. ok... Ale w nogach moc nadal była, do tego miasta średnio była elegancko, ok. 25. Była... Po zmroku temp. poniżyj 10st. Picie w bidonach już zzimniało, rogale to samo. Niechynć do tego wzrosła, chocioż trza to było jakoś spożywać. A potym dopodł mie kryzys niydospanio - niyuniknione to było. V w dół, czasym krótkie przerwy. Jakieś mikro-fatamorgany. Poważnie. Ale bez jazdy slalomym, spokojnie. Odpoliłech se radio, pomogło. Ale na 10min... Potym polołech oczy tym co było w bidonie - woda chyba? Pomogło, ale tyż bardzo krótko. Testowołech aku na 10% w tyj rajzie, po chyba 9h świcynio (!!!) musiołech "przerwać" test i odpolić 50%. Pomogło w małym stopniu. Jakoś dojechalimy do tankszteli w Tworogu. Tam był cieplutki bar. Od razu zamówiłech mocno, gorko kawa! 3 rogale były, zjodłech 2. Na ostatni już niy umiołech se dziwać. Zeszło chyba z godzina. Poczułech se lepij! Wyszlimy ze środka - lekki deszczyk o.0 od razu zakłodom spodnie "przeciwdyszczowe". Te z decathlonu za 50zł. Do kurtki doczepiom kapuca, tudzież kaptur ;] No i jechalimy dalij. Spać już mi se niy chciało, tyle dobrze. Ale że byłech niypojedzony, bez energie - tympo było aż spokojne :/ Mimo to bez problymów dojechalimy do Gliwic, kaj my se pożegnali. Dziynki Pablo zaś za wspólno mega-rajza! A mi zostało 30km, z pół litra wody i jedyn rogal - wszystko zimne. Nawet na tankszteli nie było synsu robić przerwy na jedzynie, gorko kawa/herbata - wolołech doczołgać se do chaty mizernym tympym. Ostatnie 15km same podjazdy. Ostanie 15km to tyż pojawiynie se głodu. Średnio fest leciała w dół. 2:40 w doma. Prawie 5st... Głodny ale mocny w środku jak nigdy! Nogi nic niy bolały. Optymistycznie pacza se na next rajzy! :) 3 testy zrobiłech:
1) telefon jako nawigacja w gminobraniu, umieszczony na rułkach lemondki w torebce - rewelacja! Aplikacja maps.me to jest poezja!
2) nowo kurtka - blokowanie wiatru i oddychalność - bajka! Po powrocie do domu, non stop w średnim dyszczu - koszulka sucho! To jest kurtka, jakij szukołech :))
3) testowanie trybu 10% na w pełni naładowanym aku, w lampce convoy s2 (10% wystarczo do komfortowyj jazdy po dobrym asfalcie, z V ok. 25km/h): 9h bez problymu. Potym dołech 50% i już skończyłech liczynie czasu :) Do porównania - prox dual power świycił na najniższym trybie tyż 9h, ale na pakiecie aż 4 aku... A tyn najniższy tryb to mógł być tak, jak max 20% w obecnym convoy'u.

+24 gminy
29h 40min w trasie
prawie 46h bez snu





Na blogu Cfcfan'a bydzie relacja z fotkami, jo tutej dodom wideorelacja, ale najwcześnij jutro :) cierpliwości hehe




Welcome to hell: po robocie do Krynicy Zdrój

Sobota, 22 sierpnia 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 562.30 Km teren: 0.00 Czas: 23:00 km/h: 24.45
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: FastBack 5.8 Custom Aktywność: Jazda na rowerze


Czyli najbardzij extremalno rajza po gminy jak narazie, ze wzglyndu na ilość przewyższyń... Dobrze, że już mom to za sobom ;] Tego typu rajza chciołech przejechać niy som, wiync dopiyro na tyn weekend udało mi se ogarnyć ekipa. Wyjazd już chyba tradycyjnie powoli... po robocie. Na 3:00 ugodołech se z Karelym na BP w Wadowicach, ale małe spóźniyni prawie 15min z mojij strony - monyj beztoż, że jechołech całe 90km pod wiatr?
Majster, bydzie z tego moc? :D
Majster, bydzie z tego moc? :D © gustav

On pompowoł procynty, jo paczka herbatników hehe. I jazda na Maków po kompana Tlenka. A że jo se trocha nie przigotowoł, to Tlenek pożyczył mi zapasowe za 2,5zł handszuły. I już mi trocha cieplij po palcach było hehe
Prawie wschód na DK28
Prawie wschód na DK28 © gustav

On tam na blogu mo wiyncyj fotek gryfniejszych
On tam na blogu mo wiyncyj fotek gryfniejszych © gustav

Wideorelacja bydzie na dniach, także cierpliwości ;]
ps. ale na kanale mom masa inkszych roztomańtych wideo :P
Se tam nagrywom
Se tam nagrywom © gustav

W okolicach Limanowyj pauza w sklepie na ciut lepsze jedzonko. Ja ja ja kołoczki, kreple itd ;D Słońce już niyźle grzoło, wiync szło se seblyc trocha lontów. Karel już se nauczył tych czasowników:
seblyc - zdjąć
oblyc - ubrać
:D

Lekki zjazd
Lekki zjazd © gustav

Wiynkszy podjazd
Wiynkszy podjazd © gustav

Pamiyntom 2 lata tymu tyż jechołech na tyj drodze w kierunku Wysowyj. Wtedy 50st. w słońcu i kożdo hopka, nawet 6% to była tragedia dlo mie. A dzisiej ok. 20st. wiync prawie że idealnie na mega podjazdy.
Prosto do celu
Prosto do celu © gustav

W zasadzie od Starego Sącza do Piwnicznej, a nastympnie sympatycznym odcinkiym przigranicznie wzdłuż rzeki aż do Krynicy - idzie pedzieć, że 80% asfaltów to płaskie odcinki. Ruch znikomy, widoczki gryfne... nic yno kryncić :)
K4r3l i Tlenek
K4r3l i Tlenek © gustav

Ciekawo sytuacja... wszystki tego typu pensjonaty, hotele całkowice opuszczone... Okolice fest piykne, ale powodym braku ludzi jest totalno NICOŚĆ w tym rejonie - zero sklepów, atrakcji. Yno góry, drzewa, rzeka i droga.
Dużo opuszczonych posiadłości
Dużo opuszczonych posiadłości © gustav

Krynica zdobyto jakoś o 13yj :) Tlenek poprowadził nas do jakijś stołówki. Samo cyntrum zawalone straganami, sklepami itd...
Główny cyl zdobyty!
Główny cyl zdobyty! © gustav

Tela za 15zł. Ujdzie
Tela za 15zł. Ujdzie © gustav

Powiydzmy, że pojodłech tym, ale na długo to niy stykło...

Wyjazd z Krynicy to mega-podjazd. Ale potym był mega-zjazd uwieczniony na wideo :)) Linka do niego już dołech w komentarzu pod tym wpisym. A do Nowego Sącza jazda 35-40km/h non-stop! gryfnie :))

I pozostała ekspansja po ostatnie kilka gmin bocznymi dróżkami, obok jeziora Rożnowskigo. Podjazdy, obok jeziora w miara płasko i potym zaś podjazdy...
Sztyjc hopki
Sztyjc hopki © gustav


Jezioro Rożnowskie
Jezioro Rożnowskie © gustav


I w porcie hotelu jakigoś...;]
I w porcie hotelu jakigoś...;] © gustav

Kiedy pryndkość na podjeździe = pryndkość marszu... 6km/h. Zdobywomy miejscowość Krosna.
Ściana płaczu... coś miyndzy 18-22%
Ściana płaczu... coś miyndzy 18-22% © gustav

Naturalnie mega-zjazd, konsek płaskigo odcinka, a do Żegociny zaś ściany... Skoro wielbiciel podjazdów i gór - Karel - już mioł serdecznie dość, no to już nic wiyncyj niy trza dopowiadać... Po drodze znaleźlimy otwarty market i trza było se naszykować jedzyni na nocne kryncyni. Mie musiało styknyć na jakiś 160km?...
Kyjza, chlyb, keczup, masło...
Tako kolacyjo!
Tako kolacyjo! © gustav

z 10st. było..
Lato i tak piździ... :D
Lato i tak piździ... :D © gustav

Do Myślenic, Sułkowic - kaj my se pożegnali z Tlenkiym - dużo hopek. Na Kalwaria, Wadowice to samo...  Nie wiadomo czy se śmioć czy płakać. Po naszymu: chichrać/hyrzać/lachać/rzać czy ślimtać. No akurat jo takich określyń na co dziyń niy używom, czyńścij polski słówko po prostu styknie przeonaczyć na ślonski akcynt  hyhy tako ciekawostka ;]

No i co - w Wadowicach pożegnołech se z Karelym, może była 2 w nocy, już niy pamiyntom... Ale pamiyntom, że te ostatnie 90km miołech zamiar zrobić do 6-6:30. No niystety przed Wadowicami całkowicie rozładowoł mi se aku z proxa i musiołech zapasowo latarka przimocować :/ W zasadzie lampka pozycyjno to była... I zaczył se hardkor. Czyli kryzys niedospanio chyba. W zasadzie cało rajza systematycznie pompowołech w siebie guarana i to pomogało, ale po 45h niy spanio to już i guarana niy zawsze pomoże. Po tych zadupiach aż do Brzeszczy nawet mi muzyka niy pomogała. Niyroz wjechołech na pobocze, roz chyba na niski krawynżnik. Czasym żeh se zatrzimoł i stołech poranoście minut w bezruchu - tako faza: "czy jo jeszcze żyja?" Dziwne, że nimiołech fatamorgan, zwidów itp. tak jak zeszłoroczne epickie już zauważynie ciynżarówki Volvo FH  pływajoncyj se po jeziorze... Jak już se dokulołech do Brzeszczy, to morale ciut se polepszyły, w końcu ostatnie 50km... Już zaczyłech powoli kontaktować, czyli w pobocza już niy wjyżdżołech ehheh.. Ale niy zauważyłech jednyj dziury na drodze - dup w nia! i po 50m czułech już dziwny klank z przednigo koła... Morale z automatu w dół. Szczyńsci było taki, że 10m dalij była latarnia. Piyrwszy pit-stop w trasie od prawie 2 lot i ogólnie drugi na szosie. Wyciepłech z bikepacka cało piyrwszo pomoc, zaczłech ściepywać opona i jeeeeeb... latarnia zgasła. No do ch**a wafla! To już był pech. Morale razy dwajścia w dół.. chyba z 20min zeszło aż ogarnyłech sprawa. Wschód słońca jeszcze ledwo ledwo był, trocha wspomaganio se latarkom... jakoś poszło. Na tanksztelach już nic niy kupowołech, została paczka herbatników i prawie cały bidon napoju. Wiedziołech, że na tym musza zajechać. W Żorach definitywnie kryzys spanio zaniknył i potym było corozki lepij. A ostatnie 10km to już se pojawioł głód, ale dojechołech du dom. Grunt, że nie było jak ostatnio - że mojo termika ciała szwankowała, czyli oblykosz bluza to za ciepło, a jak seblykosz jom to za zima...
Także ten - trip mega godny, przewyższynia wg stravy co do ostatnigo Tatry Tour - bardzo zbliżone, ale jednak na tyj rajzie kolana i miyńśnie to odczuły. 32h brutto rajzy, 50h całkowicie bez spanio.

6. pinsetka w tym roku ;>

Do 100% Małopolski została jeszcze jedna ultra-rajza.

+16 nowych gmin. Czyli 2/3 trasy Górami MRDP mom już ogarnyte! :))


Bikestats Tour de Tatry

Sobota, 1 sierpnia 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 515.00 Km teren: 0.00 Czas: 21:00 km/h: 24.52
Pr. maks.: 78.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 6255m Sprzęt: FastBack 5.8 Custom Aktywność: Jazda na rowerze
Prziszoł tyn dziyń, w kierym definitywnie ustalilimy termin bajkstatowego mega-wypadu po już niy-okolicznych niy-hopkach, a miyndzypaństwowych konkretnych górach, abo hołdach, jak kto woli :P Sobota, 1. dziyń siyrpnia, rondo w Żywcu jako plac zbiórki o godzinie 3:00.

Prziszłech w piontek z roboty po 18, jeszcze jechołech na miasto coś załatwić i po 12 euro (czytej: ojro ;D). A po powrocie na chata tradycyjne przigotowania. Wyjazd 23:48.

WIDEORELACJA: klikej sam!

Musi styknyć do Zakopanego
Musi styknyć do Zakopanego © gustav

Bielsko cyntrum
Bielsko cyntrum © gustav

Byłech ugodany z Jakubiszonym o 2:00 na skrziżowaniu, 500m od jego miyszkanio. Przijechołech o 1:57 (średnio na liczniku 31 heh) i gynał dostołech od niego smsa, że dopiyro wstanył, bo zaspoł :D Dobre 20min czekołech w 10-stopniowyj aurze. Jednak dołech mu cynk, żeby zapożyczył mi jakoś staro koszulka, bo coś moji 2 warstwy to było widocznie mało. I potym gnalimy na zbiórka tyż dobrym tympym. Na rondzie czekoł już Marek, a reszta miała mały poślizg. Ale o 3:20 już byli wszyscy. Wszyscy z Bikestats, czyli: Marek87, K4r3l, Jakubiszon, Lama, Funio.
Rondo w Żywcu o 3 w nocy abo nad ranym :P
Rondo w Żywcu o 3 w nocy abo nad ranym :P © gustav

Prziciemnione w trybie z fleszym
Prziciemnione w trybie z fleszym © gustav

Piździało niczym w lutym...
Piyrwszy siyrpnia
Piyrwszy siyrpnia © gustav

I piyrwsze widoczki Pro Tour'u
I piyrwsze widoczki Pro Tour'u © gustav

A widoczki coroz lepsze :)) Nad tym jeziorkiym, ta para mmm...
Samoyebka hehe
Samoyebka hehe © gustav

Kamerka na stale zamocowano na lynsztandze... i tak to potym je :D
Na potrzeby filmu dlo: GustavBikeVlog
Na potrzeby filmu dlo: GustavBikeVlog © gustav

Mgiełki hehehe
Mgiełki hehehe © gustav

Przed Zakopcym.
Postój na cokolwiek
Postój na cokolwiek © gustav

A tyż Ci cykna
A tyż Ci cykna © gustav

W Zakopcu jeszcze z rana - normalnie. A potym sekwyncjo podjazdów aż ku granicy i widokowo perełka
Przed zjazdym do Łysej Polany - KOSMOS!
Przed zjazdym do Łysej Polany - KOSMOS! © gustav

Ludzie ludziom zgotowali ten los... Morskie Oko
Ludzie ludziom zgotowali ten los... Morskie Oko © gustav

Sklep był, ale już słowacki. Przez to i było drożyj, bo przelicznik: ojro. Kupiłech 3 sevendejsy za 7zł...
Po słowackij stronie już ;]
Po słowackij stronie już ;] © gustav

Marek w akcji
Marek w akcji © gustav

Łowiecki se hulajom
Łowiecki se hulajom © gustav

Tego trza było!
Tego trza było! © gustav

Epicko i tela!
Epicko i tela! © gustav

Niskie Tatry
Niskie Tatry © gustav

Po drodze do jakijś restauracje, o dziwo cyny w miara normalne, za dupno pizza dołeh 4 ojro ;]
Obiadek hehe
Obiadek hehe © gustav


I chopaki zadecydowały, że jadymy w giga wysokie miejsce.
Na extra podjeździe
Na extra podjeździe © gustav

Widok z samego wiyrchu
Widok z samego wiyrchu © gustav

Takie coś my zdobyli ;]
Takie coś my zdobyli ;] © gustav

Po prostu - zatkało. Jezioro i wodospad na 1670mnpm!
Po prostu - zatkało. Jezioro i wodospad na 1670mnpm! © gustav

A najgorsze było to, że musielimy opuścić to zacne miejsce :((

Sad wju :(
Sad wju :( © gustav

I kolejny gratis
Strbske Pleso, tyż ekstra :)
Strbske Pleso, tyż ekstra :) © gustav

I potym najdłuższy zjazd w mojij "karierze" - wg wykresu non stop ponad 600m w dół na jakichś 45km hehe
Zjazd do Liptovskiego Mikulasa
Zjazd do Liptovskiego Mikulasa © gustav

Zjazd... a już raczyj prosto o nachylyniu -0.1% hehe

Potym przez te Liptovskie mieściny jechalimy w peletonie ponad 10, może i 15km z V>30km/h. A wiater jeszcze pomogoł :)
Potym skrótym, i obok Tatralandie (kiedyś za łebka byłech tam - MEGA!!). Potym Marek już kolejny roz, 3-ci bodajże, złapoł guma i padoł że momy jechać. Wiyncyj niystety już my go niy widzieli :/

Została nom ostatnio przełyncz, gryfny asfalt, zielono aura i zachód słońca prawie. Lama w miyndzyczasie tyż złapoł guma.
Ostatni giga podjazd!
Ostatni giga podjazd! © gustav

Zjazd był wiyncyj, niż giga! Jest nagrany :P Ojj bydzie długo wideorelacja hehe

Cudym udało nom se znalyźć jeszcze otwarty słowacki market na jakijś wsi. Ostatni oblykania se, kolacje i w droga :)

W Namestovie Funio łapie tyż guma..

2km od granicy na podjeździe przimiarki wszystkich do małego ścigania sie, ostatecznie na ostatnim kilometrze rywalizacja Lamy i Gustava pokozała, że reprezentant Jaworzna niy mioł dziso dnia na krótkie sprinty hehe. Jego tłumaczynie: "Gdyby nie to, że do Jaworzna mam jeszcze z 80km..." (a przijechoł z Funiym autym :D). Mojo odp.: "Do Rybnika jeszcze ponad 100..." :P

A w Żywcu pauza na BP. I wg zapewniyń Karela i pewnie innych obecnych - był tam som mistrz Kamil Stoch. A jo już chcioł do niygo podejść i mu pedzieć: kurde tyś je tak podobny do tego naszego skoczka, że pewnie godajom na cia Stoch... :D

#wyebani.totalnie
Na zakończynie - BP w Żywcu :D
Na zakończynie - BP w Żywcu :D © gustav

Było 13 stopni. A jo jakoś wychłodzony. Spytołech, czy kiery niy mo pożyczyć bluzy, kurtki... Dostołech od Karela wiatrówka. Wielkie dziynki jeszcze roz! I Jakubiszonowi tyż za t-shirta!:) Na nastympnym tripie stawiom kołoczki Wom, czy co tam chcecie :>

Z Jakubiszonym jadymy na żywiecki McDonald, kiery już je zawrzyty, a na 24-h McDrivie jest 20-min przerwa... Nic, jadymy do McDonalda do Bielska, kiery je otwarty 24h całe szczyńsci :) Kupiłech 3 burgery, bo czymś trza było zapchać prawie pusty już brzuch. Kuba odprowadził mie ku DK1 celym dokryncynio do 400km, a jo już w swojo strona. Po 3km całkowicie rozładowoł mi se akumulator... Mimo, ze był naładowany do pełna i w miara oszczyndzany, to przipuszom, że poranne 3 stopnie dodały od siebie 3 grosze... Tak samo w aparacie cyfrowym przestoł mi działać panel manual'u (było yno on/off i cyknij foto), tak samo powerbank 12000mah, kiery yno 2x czynściowo podładowoł mi telefon - to już mioł ostatnio kryska poziomu naładowanio... Aż dziwne, że akumulatory mojij kamerki działały normalnie...

I stołech na poboczu tyj DK1 i decyzja była yno jedno - trza jechać, no bo co. Dobrze, że była pełnia ksiynżyca i jakoś ta droga była widoczno. A że dwupas, to szło zaryzykować. 15km zeszło.. bezpiecznie. Ale już od Pszczyny musiołech co wykombinować, w końcu czekały na mie 2 odcinki w lesie. I niy dwupasym, a standardowymi pasami. Bo jak z naprzeciwka kiery bydzie chioł wyprzedzać, to jo mom szpital na bank... Piyrw próbowołech włączyć latarka z telefonu, ale jednak stwierdziłech, że jak wysiednie aku, to mi cały zapis stravy (rekordowy..) sie wykasuje. Ale przipomniołech se, że tyn powerbank mo latarka. Wziyłech chusta i jakoś przimocowołech do nakładek lemondki... I jakoś se kulołech. W Bielsku zakłodołech, że w doma byda o 4-4:15, a byłech o 5:30. Gryfnie. Grunt, że jakoś dołech rada.

Trip MEGA WYPAS! dziynki wszystkim za kryncynie! :) Rekord przewyższyń, 46h bez snu (guarana kiero testowołech po roz piyrwszy - zdała egzamin), w trasie prawie 30h, widoczki prawie jak w Alpach :)) ponad 500km i... zero nowych gmin :D Na Słowacji za to obczajone nowe asfalty, kosztym jednak dużych kosztów, czyli euro :P Noo i mogło być rano ciut cieplij hehe. Kolana o dziwio niy bolom wcale, miynśnie yno troszka... hmm

No i szacun ogromny do Marka i Kuby za równo jazda na MTB z nami szosowcami - jo jakbych mioł jechać ta trasa na Giancie, to bych cołki czos był na zadku peletonu.


VI Ślonski Maraton

Niedziela, 21 czerwca 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 509.40 Km teren: 0.00 Czas: 18:40 km/h: 27.29
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: 3000m Sprzęt: XC Custom Evolution Aktywność: Jazda na rowerze
Ogólnie mom zol i ledwo kontaktuja :P Beztoż fest krótki opis zapoznawczy, kiery jutro prawidłowo z-edytuja :> Hardkorowy maraton, rekordowo średnio na 500km [i to na MTB!!] i ogólnie pogoda niyzbyt... tzn. ledwo co 10st. i konkretny dyszcz na poczontku i pod koniec. Jak jutro przijada do roboty i niy dostana upomniynio za pogorszone właściwości mojigo chodzynio, to bydzie fajnie. Dostołech puchar[ek] i 5szt. torebek herbaty... Niy wygrołech nic w loterii (a tak chciołech szosa marki Romet za 1800zł..;]).

EDIT:

W robocie przeżyłech jakoś, ogólnie żyja, oddychom, nawet już mom smaka na jedzyni (eheh...), wiync wypadałoby sam co naszkryflać.

Tak wiync VI Ślonski Maraton "domowy" - w zasadzie jedyno przewidziano impreza w mojij dziedzinie na tyn rok :) Z powodu braku szosy, trza było jechać tym, co miołech, czyli Talonym. Jakbych mioł szosa - wybrołbych 600km, bo 500 to już niy ma wyzwanie na tego typu trasie. Ale że mom do dyspozycji 14kg mtb [niyzaładowane] - to 500km było do mie jednak wyzwaniym :)

Przijechołech 2km do Pawła pod blok i jechalimy wyjontkowo autym te 14km na start. Jak wyjyżdżołech z doma - ulywa. Ale po 500m przestoło... A u Pawła pod blokiym sucho!
No to jadymy w piekło!
No to jadymy w piekło! © gustav

Ogólnie wielkij fotorelacji niy bydzie, bo masa fociszy idzie znalyź we internecie, abo na srejsbuku na grupie z tegoż maratonu hehe.

Ciekawe, co ludzie se myśleli... ;]
Jedyne MTB na 500+km
Jedyne MTB na 500+km © gustav

20min przed startym jeszcze gipko do lewiatana po jedzyni, bo na tych nudlach co w doma pojodłech, to daleko bych niy ujechoł. I gynał zza ściany wylazła reporterka z radia w celu przeprowadzynio wywiadu hehe

4. Play: https://www.radio90.pl/po-raz-pierwszy-wyruszyli-z...

Start krejzoli
Start krejzoli © gustav

No i co - jo startowołech w 3. grupie o 15:10. Zaczynało ciut ciut kropić...

Trasa: http://www.gokir-mszana.pl/sokol/2015/trasa.html

1. pyntla:

Start o dziwo zbyt spokojny, jak na szosowo ekipa, yno jedyn gościu od razu uciykł. Jo w zasadzie do punktu kontrolnego na 62.km w Raciborzu, byłech na pozycjach 2-4. Ale jakoś mie to niy dziwiło - jak sie mo jakoś forma, to 500/24 na szosie i jeszcze na takij łatwyj trasie to niy ma wyczyn... wiync se jechali bez szarpanio. Już na wjeździe do Czech zaczło loć! I z kożdym metrym coroz mocnij... Jeszcze do tego tympyratura 13 st. i momy fajno impreza... bryle miołech zaparowane, w szczewikach basyn, ale niy było czasu, żeby se oblyc przeciwdyszczowe ubrania... A że tympo było godne, to jakoś tego zimna niy odczuwołech heh.. Deszcz przestoł padać w okolicach Gorzyc, na wjeździe na DK78. Dopiyro hardokr se zaczył na wyjeździe z raciborskigo punktu. 2min czekołech, aż se miejsce w kiblu zwolni i jak wlozłech już na koło i wjechołech na trasa, to cały peleton 300m przedy mnom... Ile sił w szłapach jechołech i dogoniłech ufff :D No ale to były typki na 300km... W cyntrum miasta dopiyro chycilimy mojo grupa. I co se wtedy dzioło???? Gustav na MTB na przodzie peletonu, a za nim dobre 15 typków na SZOSACH... i prowadziłech aż do wylotu z tego Raciborza, średnio lekko 35... Fest niyzrozumiałe dlo mie to było, czamu ŻODYN niy wyjechoł przedy mie... trasy niy znali? Zaczła se piyrwszo kiympka, stykło nawet 5% i już mie wszyscy wyprzedzali. 8kg szosy vs 16kg mtb, czyli 2x wiynkszo masa całego zestawu, 2x ciynższo masa rotujonco, 2x szersze opony... niy było grama szans... Do końca pyntli jechołech w towarzystwie gościa, kiery niy mioł parcia na bicie rekordów. Owo pyntla zrobiono w czasie netto 3:05, brutto 3:15. Rekord na 100km na mtb. Szłapy zgorane! Na końcu tyj pyntli [to był tyż start] to był jedyny yno bufet z jedzyniym. W Raciborzu podowali yno coś do picia. Zjodłech żymły do maksimum, ze 4 wziyłech na trasa i jazda. Aha - chciołech se fuzekle przemiynić na zapasowe, suche. Kajś mi wypadła abo co, jedna... Kurdeee! Gość z punktu żywieniowego zauważył mojo tragiczno sytuacja, to użyczył mi swoich. Napchołech jeszcze do szczewików sznuptychle abo inakszy - taszyntuchy (2 wersje chusteczek po naszymu hehe), bo wkładki jeszcze niy wyschły i pewno gipko mi by zaś zoki (inno wersja skarpet :P) se "namoczyły".

2. pyntla:

Wyjechołech na nia całkowicie som. Szłapy bolały, a najbardzij łydki hehe. Już jechołech swoim tympym, musiołech dychnyć i zregenerować se. Ale tympo było dobre. Na direk wyjeździe z punktu w Raciborzu wyruszom przed dwoma bbt-ourowcami. Dogonili mie dopiyro po 20km na wiynkszyj hopce. Abo jo zapierdzieloł, abo oni se jechali na lajcie.. :> Ale na zjeździe kajś tam ich dogoniłech hehe. A 3km przed końcym pyntli uciykłech im. Średnio na liczniku 30. Teraz serwowali na punkcie żurek i chlyb. Do pełna zatankowołech ;> Na trasa zaś ze 3 żymły. No i oblykłech se już nakolanniki, ochrona na kark, kominiarka na łeb, bo było 10-11st... ale jeszcze bez kurtki. I tyn gościu, co mi pożyczył swoi fuzekle, to znaloz ta moja jedno zagubiono ;D

3. pyntla:

Wyjechołech w towarzystwie gościa, co jechoł na 400km. Tympo mioł dobre; na prostych odcinkach to raczyj czyńścij to jo jechoł za nim, wiadomo WHY... A jo całkowicie był już zregenerowany po tyj 1. pyntli! Kurde kożdy podjazd na lajcie, nic mie niy bolało! I już se pojawiały piyrwsze myśli - jak dalij byda mioł taki tympo, to może atak na 600??!! Od Raciborza już jechołech som aż do końca pyntli. Zaś żurek do oporu z chlybym :P Uwaga - na tyj pyntli na trasie zjodłech yno jedna żymła! ogiyyyń :)) Ale wziyłech jeszcze ze 2 żymły na zapas, w sumie 4. A do picia to na punktach kafyj, tyj i najważniejsze - WYNGLE BEZ LIMITU :D :D jo sypoł po jakoś 100g do kożdego bidona haha a co se byda, coś za te wpisowe trza mieć niy? :> Średnio 29 z ułamkiym

4. pyntla:

Ponownie som. Drogi mokrawe, musiało zaś padać. Tympyratura dalij w okolicach 10st. A jo dalij bez kurtki, yno koszulka termo + kolarsko. Bo cały czas jechołech w miara gipko = niy było mi nic a nic zima. Bo dalij z nadziejom, że te 600 jest realne. Kurde, jo tu piyrw z planym, że jak zrobia 500 w 23h 59min, to bydzie fest zajembiście, a tu już mi 600 chodzi po łepie... niynormalne. Ale nic mi [jeszcze] niy dolegało, byłech zmotywowany pierońsko!!! warunki pogodowe [jeszcze] prawie że idealne na bicie rekordów, brak o dziwo mocniejszego wiatru... Nooo i na mniejwiyncyj 350.km zaczyły mie już zauważalnie boleć szłapy, a konkretnie 4-głowe... Jaaa gustav, no to mosz po rekordzie chyba :D Mimo to punkt w Raciborzu gipko załatwiony i dalij walczyłech. Ale zaczły se końcowe hopki i zaś coroz gorzyj.. ale mimo to 3 szosowców wyprzedziłech 0.o Dojechołech na punkt, a tam już Janekbike i Funio - obaj zrezygnowali z dalszyj jazdy. Jedyn problym z kolanym, drugi z 50km objazdym po Czechach... I już info, że nadchodzi dyszcz... Jo po tych 400km mioł aktualny czas jazdy brutto 15,5h! Średnio netto 28,8. Czyli jeszcze była teoretyczno nadzieja na 6 z przodu... ALE: miołech głód, godzina 6:40, była najwiynkszo wilgoć o tyj porze, 9-10st. A czynnik decydujoncy: robiło mi se niydobrze na widok jedzynio. Wziyłech mało porcja nudli, a i tak całego niy zjodłech... niy umiołech. I niy pojodłech se. Wiedziołech, że za 30km bydzie odcinka. Beztoż wziyłech na trasa max ile wlazło do zadnich kaps z koszulki: 3 żymły i 2 kreple.

5. pyntla:

Piyrwsze 2 podjazdy i decyzja: to je mojo ostatnio pyntla. Już czułech głód powoli, dopiyro po czeskij stronie zjodłech 2szt. "zapasu" z 5. Szłapy już dowalone na amyn. Przed Chałupkami zaczło zaś mocno loć. Wbiłech na przistanek i oblykłech cały przeciwdyszczowy arsynał. Włoncznie z dwoma warstwami worków na śmieci w szczewikach. Jechało se mimo to fajnie w tym dyszczu, ale jednak zmynczyni robiło swoje. Dokulołech se do Raciborza na głodzie.. i tam aż 40min pauzy. 10min. jodłech jedna mało żymła!!! normalnie niy umiołech se na to dziwać. Już mie organizatory grzecznie "wypraszali" :D w synsie - im dłużyj byda siedzioł, tym gorzyj dlo mie. Ale miołech jeszcze ponad 4h na zrobiynie 38km, także lajcik xDD I tako pogoda ciulato - roz słońce, roz deszczym nadupcało i tak na zmiana aż do końca. Na ostatnich 20km dopiyro czułech przemoczyni w szczewikach. Mijali mie wszyscy - niedzielni rowerzyści, 10-letni synek na pół-rozwalonym kole i cało reszta ekipy z maratonu... jo mioł morale na poziomie -800. Dojechołech na meta, ta pytla zrobiono w czasie lekko 5,5h, średnio spadła o 1,5km/h, czas brutto niycałe 22h. I tak dobrze. Potym zaro zaproszynie na bigos, pepsi... Niy miołech jako wrócić, cały mokry, a do rozdanio nagród 3h... trocha podzwoniłech po znajomych w celu transportu, ale brak rezultatu, beztoż... wróciłech du dom na kole... co zrobisz? nic niy zrobisz... 16km po hopkach, w 44min... depresja itd itp. W doma se ogarnyłech, 30min drzymki i na rozdanie z Pawłym autym. Ledwo co kontaktowołech.. Tragedia.

Ciekawe, czy jaki dyplom i foto prziślom hmm... Rok tymu cało ''pula'' była od razu. No i rok tymu wszystkigo było wiyncyj, a 20zł tanij heh; 3 punkty żywnościowe na 150km vs 1 punkt na 100km. I znacznie wiyncyj przewyższyń niż tera. I nawet pucharek był wiynkszy hyhyhy Ale co jak co - 4 pyntle i wiyncyj to już je za dużo. Może jakbych jechoł na szosie, to by było lepij ''na psychice''.

Nooo se mom puchar
Nooo se mom puchar © gustav

Drugi pucharek do kolekcje :)
Drugi pucharek do kolekcje :) © gustav


Podkarpackie PaRtY z WujkiemG #po.robocie

Sobota, 16 maja 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 571.43 Km teren: 0.00 Czas: 26:02 km/h: 21.95
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: XC Custom Evolution Aktywność: Jazda na rowerze



Kolejno seria gminobrania i jednocześnie jedna z dwóch najbardzij hardkorowych, jeśli chodzi o plan zielonego, gminnego monolitu :) Hardkorowo, a w zasadzie w stylu "welcome to hell" - bo rajza po roz piyrwszy poprowadzono wszerz całyj Małopolski! - czyli w zasadzie same hopki (czasym ścianki, a czasym płaskie proste). No a drugo, jeszcze bardzij piekielno rajza po gminy to bydzie do Krynicy, a tam to już niy som w zasadzie hopki, a rychtyk góry... No dobra, tyn weekend padło na Gorlice. Miołech jechać już tam tydziyń tymu z kamratym Pawłym, ale coś pogoda niy była za pewno i prziszłech z roboty ledwo żywy :/ Tera pogoda już była piykno! Obiecołech Pawłowi, że pojadymy do tych Gorlic kiedy indzij, ale mijajoncy tydziyń był tak zawalony jak nigdy, że nawet niy miołech czasu ogarnyć inkszyj rajzy po gminy, np Kalisz czy Łódź.. Bo opisywanie wszystkich miejscowości, rysowanie śladu i zapamiyntywanie w google streetview ważnych punktów trwo lekko 2h. A Gorlice miołech już ogarnyte z zeszłego tydnia, wiync niy było wyjścia. Paweł - pojadymy jeszcze roz :)

Tak wiync w piontek prziszłech z roboty po 18-yj i niy byłech specjalnie wyplompany - co było fest istotne. Biedronka, szykowani koła, inksze pierdoły, jedzynie i wyruszyłech dopiyro o 22:45. Jako, że do Gorlic wg mapy było jakiś 250km, to wyjazd o północy to było maksimum. Wiadomo, zdobywać gminy w nocy to je problym. Noc zapowiadali bezchmurno i kole 2-3 stopni. Jeszcze idzie strzimać.

Brzeszcze-Wadowice:


Krynciło se wybornie, a jak tympyraturka spadła poniżyj 6 stopni, to dopiyro oblykłech ochraniacze na szczewiki. Za Kalwarią miołech skryncić w mały skrót na Myślenice, ale skrynciłech chyba z 10km pryndzyj... bo poczontek tego skrótu wyglondoł identycznie, jak planowany na streetview i to mie zmyliło ehh skrziżowanie ze strumyczkiym, ciulato nawierzchnia, wonskie podjazdy... No nic, jechołech. I wjechołech na super hopka!


I chyba niy żałuja tego objazdu, bo widoki KAPITALNE!!! A normalnie to bych jechoł kajś z 150-200m niżyj i nici z widoków. Ogólnie tyn part jak i wiynkszość z tyj rajzy mom uwiecznione na kamerce, ale wideo dopiyro zmontuja na dniach, tak wiync cierpliwości :)

Potym super zjazd i wyjechołech kurde nie wiym... Mapa samochodowo + gps i wtedy dopiyro se kapłech, że jada objazdym :D 10km gratis heh...

Ale mimo pewnych trudności, dokulołech se na wojewódzko, kiero prowadziła do DK7.




Bajka bajka bajka bajka x1000 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Zarozki po zjeździe z DK7 pojawiyło se Jezioro Dobczyckie, kaj seblykłech połowa lontów, bo już hajcung powoli se robił. Widoki takie, że se szło zesrać normalnie! A najlepsze było dopiyro przedy mnom :P


No i zarozki po małym striptizie zaczyła se super hopka :) I po nij co chwila zjazdy i podjazdy. A i tyż pojawiyły se momyntami proste odcinki. Mniejwiyncyj w okolicach Gdowa. Akurat wtedy trocha moji morale se podnosły, bo myślołech, że prostych w tych okolicach to nic niy bydzie hehe.





Ogólnie dzisio wiyncyj fotek, jak opisu :P Bo jednak na tych zdjynciach wszystko widać co i jak :)) A jak jeszcze dojdzie film, to klynkejcie narody :D







Jakbych jechoł do Gorlic bez cało DK28, to właśnie równolegle bych pyndalowoł w tych że góreczkach heheh...
Góry, kaj idzie DK28

...ale to mie bydzie czekać w czasie rajzy do wspomnianyj Krynicy. Bo ta rajza miała tyż na celu przetestowanie alternatywnego śladu na wschód Małopolski :)

A oto Dunajec :))


Piyrwszy znak, kaj ukozały se Gorlice. Tu tyż nasmarowołech kieta, bo coś sucho w napyndzie powoli było ;]

Zakryntasy :>


I uwaga - jedyn z najgryfniejszych partów tyjże rajzy!! Sekwyncja 10%, 9% i 9% na odcinku hmm góra 2km Coś piyknego, widoki z wiyrchu ooooooo...










Piyrwszo zdobyto gmina, na liczniku równe 240km... :D


I po poru km'ach z naprzeciwka wyjechoł górski Tytan, WujekG! I jazda w kierunku gorlickigo rynku i potym po kolejne gminy :) Fotek chyba właduja rekordowo ilość, bo je na co se dziwać :))







Jedna z pauz w sklepie. Wojtek to jest kolejny Gość, kiery praktycznie nic niy spożywo w trakcie krycynio, np w niydownym tripie na 400km na Węgry, zjod (o ile dobrze zapamiyntołech): 5 batoników, 1 sznita (kanapka), może coś tam jeszcze drobnostkowego... To jo mom jednak problym... Bo co zjodłech na tyj rajzie, to naszkryflom na koniec :P










No i wciepna tera fotki Wojtka, co mi przesłoł :) Trocha tego je... :>













Piyrwszo symboliczno gmina z Podkarpacia! W końcu!
















W końcu jakiś fotki gustava w akcji hehe bo rzadko mom fotografa w rajzie :)) Na wszystkich podjazdach Wojtek mi odjyżdżoł, co je normalne :D On + koło - 80kg; jo + [załadowane] koło - prawie 100kg! :D Ale niy ma wymówek hehe. I w gminie Szerzyny wbilimy do sklepu. Kupiłech se rożka i woda. Wojtek po chwili jechoł w swojo strona. Dziynki wielkie za towarzystwo! Jo wbił po jeszcze 2 rożki. Jedyn tyn som, a drugi jakiś inkszy. Dołech 5zł, a babka wydała mi 10gr.. no kurfa ile ten drugi rożek kosztowoł, jak tyn piyrwszy był za 95gr??? Ale za choya już niy szło zwrócić nazot... Bo tyn rożek jakiś firmowy, zagraniczny...

Ruszyłech schłodzony i wnerwiony zleksza dalij heh..

Kaj niy zajada, tam Jaworzno... :D


Na ściance ponad 10% na Zalasową (prawie bych na nij wydupił.. :D)  spotkołech rowerzysty, z kierym jechołech aż do Tuchowa. Spoko luźne kryncynie itd. Pozdrawiom go, po pewno bydzie czytoł (dołech linka na bloga hehe). W Tuchowie wbilimy do sklepu i se my pożegnali. Jo jeszcze jechoł zadupiami po ostatnio gmina Pleśna.






I na tym skrziżowaniu odpolyłech gpsa, celym zobaczynio, ile du dom km'ów...


Miało być 530km a wychodziło lekko 570... ojojoj... Wszystko by było cacy, gdyby niy direkt zachodni wiater... :/ Ale jak zachodziło słońce, to wiater trocha osłob, a w nocy już praktycznie niy odczuwalny. W drodze na Bochnia dużo prostych o dziwo. Ale już na Kraków sztyjc góra-dół-góra-dół...


Powiym tak: miynśnie okej. W kolanach było czuć. Ale fest wkurw**ła mie termika. W bluzie za ciepło, bez - chłodnawo. Rynkawiczki zwykłe - chłodnawo, polarowe - za ciepło. Co chwila przerwy ma dostosowywanie. I jeszcze niy miołech ochoty jejść już tych prawie suchych żymł, kołoczków... Ale najgorsze dopiyro było przedy mnom. Przed Oświęcimiem zaczyło padać... Galoty na dyszcz miołech, ochraniacze tyż, ale kurtki brak. Wlozłech na przistanek i czekołech z 20min co dalij. Jeszcze to był tyn momynt, jak mie fest zamulało z niydospania ehh. Wpychołech te ostatni resztki jedzynio, kawa w bidonie zmiyszołech ale po 2 łykach wylołech - fuuuuj! i po chwili przestoło padać, wiync bez namysłu jechołech dalij. I już niy padało wiyncyj. Dziynkowołech Niebiosom, bo jakby loło godzina, dwie, to jo je pokonany. A była kaj 3 w nocy. I tyż powoli zachodni wiater se uruchamioł. Z kożdom godzinom corozki mocniejszy. Cały czas kulołech se aż du dom ze średniom hmm kole 16-17km/h. TRAGEDIA! mimo, że cały czas tympyratura niy spadała poniżyj 10 stopni, to mi było jakoś zima. Przed Żorami zaś przejściowo lekko padało, ale yno pora minut. W drodze do Żor pora razy tyż zasnyłech na lynsztandze (3-5s), jechołech slalomym (roz to nawet walnyłbych w wyprzedzajonce mie auto...).


Dopiyro w drodze do Rybnika coś se polepszyło. Relacja oczywiście na filmiku jest. Doczołgołech se du dom o 8:00, niewiele pojodłech, jak usnyłech o 9:00, to stanyłlech po 19-yj. Po 2godz. zas mie zmuliło i społech do 7-yj rano. Taki żywot w tym świecie heh. Ale rajza udano jak najbardzij :) z wyjontkiym ostatnich 100km.

Zjodłech: chlyb 500g, 8 rogalików, 6-7 bananów, 3 rożki, 8-10 (niy pamiyntom) kołoczków, 5 żymł, 2 prince pola xxl, yyy coś zapomniołech? + wody zwykłe i smakowe :) 

+14 nowych gmin
- rekord dystansu na mtb pobity o 51km
- czas brutto 33h 20min
- czas bez spanio 50h...
- >500km po roz trzeci po robocie
- >500km po roz trzeci w ostatnich 30 dniach

Film jak napisołech - zrobia na dniach i tu zamieszcza, wiync wypatrywać sam co jakiś czas :)

Nowy rekord na MTB!
Nowy rekord na MTB! © gustav



7up! po robocie

Sobota, 25 kwietnia 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 515.80 Km teren: 0.00 Czas: 22:00 km/h: 23.45
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: XC Custom Evolution Aktywność: Jazda na rowerze
Zamiast muzy ;]


Realizacja planu trwo w nojlepsze.. Nastympny kroczek do gryfnego, zielonego monolitu odhaczony :) To była jedna z tych RAJZ, na kiero czekołech, a niy tak jak ostatno tydziyń tymu - kiero chciołech mieć już za sobom. Multum szwarnych fotek, super pogoda i widoczki, zaś jakiś rekordy, a z negatywów to yno tragicznie mizerno końcówka... no ale żyja eheh...

No to tak: prziszłech z roboty przed 19. Od razu w kole wymieniłech kieta ze stock'owego kmc na hg40. Bawia se w zamiany, a niy, że na jednyj kiecie jeżdża, aż cały napynd rozdupi ;] Potym jeszcze dlo pewności obejrzołech pogoda - w nocy już okej, w końcu niy ma mrozów, a za dnia hyc i zero opadów. no i wiater W, WS umiarkowany (no chyba niy...). Do biedrony po pieczywo na trasa + kawy 3w1, kiere kiedyś zdoły egzamin. Potym ograniołech mapa, co przi gminobraniu trwo trocha długo. Wszystki przigotowania dużo czasu zajyły, beztoż wyjechołech o 23:25. Darowołech se spani, bo tydziyń tymu żałowołech, że wyjechołech w zasadzie wczesno nad ranym. Czyli kolejno próba super dystansu po robocie, ale już na mtb :) Żeby dojechać najkrócyj do Prudnika, musiołech jechać bez te wszystki zadupia za Raciborzym...
Sztyjc wioski, na foto Lisięcice
Sztyjc wioski, na foto Lisięcice © gustav

Bez żodnyj złośliwości, że godom na to zadupia, ale fest niy lubia sam jeździć, bo sam po prostu nic niy ma. Dodatkowo droga cało ta mo status wojewódzkij (!) a jak wyglondo, widać na foto...  Po za obszarami zabudowanymi miołech rychtyk ciarki, normalnie strach pyndalować jak se mo świadomość, że jedne auto jechało co nawet godzina. Od Raciborza aż do DK40, bez prawie 50km naliczyłech 6 aut. Z czego 3 aż w 1 wiosce.. Ale całe szczyńści, że w nocy już som niy byda mioł powodu tu jechać kiedyś.
I potym gryfnym asfaltym już bez Prudnik aż do Nysy, kaj wbiłech na tanksztela po butla wody. Było 6-7 stopni i ogólnie super se jechało. Teoretyczny wiater z zachodu w ogóle niy odczuwalny! Kupiłech ta woda za 3,5 ale jak obsługa se dowiedziała, co jo odwalom na tym kole... :D zaro w gratisie hotdog, gorko herbatka, 11 odblasków, żeby było mie bardzij widać i szolka od coca coli hehehe miołech być sam yno góra 3min, a zeszło ze 40min :>

Gratisowy tank na tankszteli :)
Gratisowy tank na tankszteli :) © gustav

No to w Nysie mom już jakiś fanów hehe
Słit focia? łaj not :D
Słit focia? łaj not :D © gustav

Fol odblasków i szolka
Fol odblasków i szolka © gustav

Padołech, że jak nastympny roz sam pojada, to z tom prziczepkom z BalticTour, co by te wszystki gratisowe fanty pomieścić :D

Wschód nastowo
Wschód nastowo © gustav

Droga na Kłodzko
Droga na Kłodzko © gustav

Poranne mgły
Poranne mgły © gustav

KaPiTaLniE
KaPiTaLniE © gustav

Zameczek w okolicach Kamieńca
Zameczek w okolicach Kamieńca © gustav

Była już jakoś 7:30-8, wiync powoli se ciepło robiło, trza było seblyc wszystki grzejonce lonty, z wyj. komina, kominiarki i bluzy. Widać na foto, że wciepołech jedyn inkszy koszyk na bidon - w takim moga wozić już butle 1,5-1,75l, co znacznie redukuje robiynie przerw na zakupy.
Postój na tle gór
Postój na tle gór © gustav

Piyrwszo gmina Bardo na 160km hehe. Mniyjwiyncyj od tego czasu "uruchomił" se tyn wiater, wioł raczyj z WS. Momyntami fajnie zawiywoł ehh... Czyli udało mi se zrobić te 140-150km w prawie bezwietrznych warunkach. Dobry biznes ta jazda zaro po robocie.
Wbijomy na gryfny asfalt
Wbijomy na gryfny asfalt © gustav

Taki wiodczki :)
Taki wiodczki :) © gustav

Do Srebrnyj Góry pod lekki nachylynie, cołki czos pod wiater, ok 18km/h na spokojnie :)
Srebrna Góra
Srebrna Góra © gustav

Na tyj ścince już musiołech seblyc mojo kominiarka, bluza, bo hajcung totalny.. Zaczył se lans w pełnych narodowych barwach - strój BS to je to!
Srebrna Góra w cyntrum
Srebrna Góra w cyntrum © gustav

I widok z podjazdu - KOSMOS!
I widok z podjazdu - KOSMOS! © gustav

Już na zjeździe
Już na zjeździe © gustav

Serpentynki mmm
Serpentynki mmm © gustav

Yno 3km musiołech podjechać, a raczyj zjechać w dół, do Nowyj Rudy, czyli po gmina :>
Zjazd po jedna gmina
Zjazd po jedna gmina © gustav

I potym jeszcze do sklypu po wyngle i na podjazd, niby 722m :)
Podjazd do Dzierżoniowa
Podjazd do Dzierżoniowa © gustav

W tymże mieście spotykom młodego adepta kolarstwa z klubu LKS ATOM, kiery prowadzi mie aż do Piławy Górnej.

Ściyżki w Dzierżoniowie
Ściyżki w Dzierżoniowie © gustav

W tle najwyższy szczyt pod Wrocławiym - Sobótka/Góra Ślęża 718m. Praktycznie z kożdego miejsca widoczno :)
Ciepłowody - okolice
Ciepłowody - okolice © gustav

Przeszło 30 stopni
Przeszło 30 stopni © gustav

Do Łagiewnik pod doś mocny wiater.. średnio 20km/h na tym odcinku. I zaś w tle Sobótka.
DK39 do Łagiewnik
DK39 do Łagiewnik © gustav

Zjazd z DK8 po 2 gminy, to ta najdalszo od chaty :>
Najdalszo dzisiejszo gmina
Najdalszo dzisiejszo gmina © gustav

I potym prosto DW do Oławy z jednym postojym w sklepie. Wiatr nawet mi pomogoł, czynsto na liczniku ze 30km/h :> Dopiyro w Brzegu wbijom do biedrony po ostatni już zakupy na noc.

W zasadzie pusto DK94
W zasadzie pusto DK94 © gustav

Taki se z tyłu
Taki se z tyłu © gustav

Jest moc, niy ma co!
Jest moc, niy ma co! © gustav

Kajś na wiadukcie
Kajś na wiadukcie © gustav

Taki inksze hehe
Taki inksze hehe © gustav

Potym już niy było czego fotografować. Tradycyjnie fotka zachodu bych zrobił, ale wszyndzi chmury. Na wyjeździe z Opola średnio 24.17 jeszcze pamiyntom i jakoś 420km. Moji morale były jeszcze bardzo dobre :) Na przistanku oblykłech już nocne wdzianka, coś pojodłech i jazda na ostatnio prawie setka. Z tym że już direkt w zasadzie pod som wiatr. Ale że słońce zaszło, to i tyn wiatr już niy był taki mocny, jak za dnia. Powoli zaczynała se ochota na spani... W zasadzie już niy społech 37-38h. Roz yno miołech 20min taki synny kryzysik na DK8 po połedniu. A droga na Racibórz fest mi se dłużyła, masakrycznie fest... W zasadzie średnio pyndalowołech 20km/h. Ochota na jedzynie - średnio. Ogólnie na DK 45 im bliżyj Raciborza, tym wiyncyj hopek. W pewnym momyncie zostało 40km. Pyndaluja i pyndaluja - 37. Po jakimś czasie - 34. No jo piernicza tako jazda.. Ale najgorsze było to, że co chwila musiołech stować, żeby se jebnyć porzondie w morda i w ogóle - tak mi se spać chciało... Jo już mioł myśli legnyć se na jakoś trowa i na 2h pospać. Było 13 stopni, wiync w miara ciepło. Ale niy - po to mom bransoletka NEVER GIVE UP! od Ultrakolarza, żeby w takich momyntach dokończyć zaplanowana rajza!! Jakoś se kulołech. Ale im bliżyj Racioborza, tym mojo termika organizmu zaczyła szwankować, abo pieorn wiy co. Na zjazdach było mi zima, na podjazdach niy umiołech strzimać z ciepła. Oblykłech polarowe rynkawiczki, to za ciepło, oblykłech letni kolarski - za zima... :/ To samo jeśli chodzi o obleczyni bluzy abo czopki... Miołech już totalnie wyebane na średnio, i tak była dalij rekordowo. Jechołech w trybie eko. Noo a już 5km przed Rybnikiym zaliczyłech zol... nie wiym czy zasnyłech, straciłech koncentracjo, zapatrzyłech se w coś... wjechołech w krawynżnik od chodnika i ciuuul z kołym na ziymia.. :( przi nadgarstku i na udzie skóra zedrzyto, dziwne, że spodynki całe...
Przijechołech pobudzony bez tyn "wypadek" jakoś o 2:10-2:20, czyli 27h zeszło - to o 3h mniyj niż tydziyń tymu na tym samym dystansie. Jak lygłech do wyra, to po 2min w innym świecie.

Pobiłech rekord dystansu "po robocie" o prawie 16km. Uzyskołech najlepszo średnio na 500km na tego typu kole (a spokojnie idzie odejmnyć czas na te wszystki przerwy bezsynsowne, nawet ze 2-3min na kożdo setka opcjonalnie). Dublet weekendowy po 500km :)

Myśla, że na tegorocznym maratonie już w Mszanie (do zeszłego roku w Radlinie) - mom szansa uzyskać na tym kole 500km w 24h. To by było coś :)

+22 gminy i 7-ka z przodu :) Kurde, nad Wrocławiym brakuje mi jednyj jedynyj gminy, żeby tyn "West Wall" rychtyk równo wyglondoł. Rok tymu miołbych ta gmina, gdyby do nij prowadził asfalt, a niy kamienisto ściyżka bez pole... Ale po nia podjada kiedyś, jak byda we Wrocławiu jeszcze roz :)




Arctic Storm

Sobota, 18 kwietnia 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 520.84 Km teren: 0.00 Czas: 24:17 km/h: 21.45
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: XC Custom Evolution Aktywność: Jazda na rowerze


Jedne słowo opisujonce ta rajza - masakra! Jij cołki przebiyg ciynżko bydzie zapomnieć, a i tyż monyj bez to, że je to piyrwsze pół kafla na kole inkszym, niż szosa :) Dobre, wiync sprawa mo se tak: cholernie hardkorowy cyl na tyn rok, czyli super zielony monolit ze zdobytymi gminami w promiyniu >150km od Rybnika (+cało Małopolska). Tak w skrócie - ok. 10 zaplanowanych rajz o długości 500-550km... Jak podziwocie se na mojo mapka gmin, to idzie zauważyć dużo biołych sektorów, kiere po zazielyniyniu stworzom upragniony monolit - Od Kudowy Zdrój, bez Wrocław, Łódź, Kielce, aż po Gorlice :> Kożdo sobota z dobrymi warunkami trza bydzie poświyncić. Niystety, ta sobota była co najwyżyj dostateczno...

Prziszłech w piontek z roboty po 18-yj i zaroz oblukołech prognozy - zachód okej, cyntrum przejściowe lekki opady i czasym słońce, tympuraturka do 10st. Ale coś o sile wiatru niy dosłyszołech... Yno, że je zimny, arktyczny. Decyzjo: jada! Cołki przigotowania dużo czasu zajyły, bo musiołech mapa ogarnyć, koło przigotować, do biedrony po chlyb iś.. ;D Poszłech "spać" o północy i budzik na 2:00. W sumie społech godzina, bo usnyć niy szło...

Gminobranie.pl
Gminobranie.pl © gustav

Chlyb na trasa
Chlyb na trasa © gustav

Wyjechołech o 3:30, bo zaś miołech dylemat, co se mom oblyc. Wylozłech na dwór i jakoś specjalnie zima niy było. Brać ta bluza? A monyj inksze galoty? A letni rynkawiczki? Kajś mi se stracił mój tzw. komin na szyja i czopka, wiync wziyłech 2 koszulki w ich miejsce i zrobiłech chusty. W Rybniku jakoś w miara ciepło mi se zdoło. Kole 4st. Ale już po za cyntrum coroz zimnij.. W Gliwicach na światłach wyprzedził mie typ na mtb. 1-2st. a tyn w spodynkach i w bluzie... Trocha zapierniczoł hehe no ale łydy mioł dowalone, pewno sportowiec. Ale jechoł mojim śladym, wiync go gonia. Utrzimuja odległość 20m i wkur**om typa mym prox'ym :D Lampka po prostu ogiyń! Jakoś hopka se zbliżo i gość zauważalnie słabnie. Dziwnie se musioł czuć, że mie, takigo niypozornego, obładowanego "turysty", wyprzedził, a teraz niy umi odjechać hehe. W końcu na jakimś skrziżowaniu zjechoł.

Tu już tympyraturka -0,5st... Kole 50km i zauważalnie zaczło wioć z północy...
Za Gliwicami
Za Gliwicami © gustav

Jakoś 8 rano i ok. 80km.
Seblykani se, bo hyc powoli se robi
Seblykani se, bo hyc powoli se robi © gustav

Wbiłech jeszcze do pobliskigo sklepu po woda i 2 kreple :> Jedyn gościu pytoł se kaj jada itp. jak padołech, że 500 robia, to wiadomo, jako jego reakcja była :D Życzył dobryj "rajzy" :)

Już na tyj DK kajś na poboczu stoł gościu przi aucie; padoł, że mie w Oleśnie wyprzedzoł. No i tyż "szerokij drogi". Miło :)
DK11 bombon!
DK11 bombon! © gustav

Kole 10-yj..
Iście momy wiosna
Iście momy wiosna © gustav

W tymże mieście nasmarowołech kieta finiszlajnym :>
Kluczborskie ściyżki
Kluczborskie ściyżki © gustav

Kurde, dziwnie wyruszać w tako rajza bez lemondki. Byłech yno ciekaw, na kierym km'ie bydzie hard w komforcie.

Od Wołczyna zaczyło se gminobranie, po 155km jeszcze pamiyntom :> Wioło dalij fest. Pogoda ciulato - zima, słońca tela co nic, momyntami kropiło... średnio w tym momencie prawie 22. Już miołech myśli, żeby se wycofać z tyj rajzy, póki jeszcze moji morale były na dobrym poziomie. No ale jednak zaryzykowołech - szczerze to ta 500-ka to je jedna z tych, co chciołbych mieć już za sobom, beztoż drugi roz sam przijyżdżać to by było po prostu tragedia.

Anti-storm patynt
Anti-storm patynt © gustav

Dopiyro po połedniu tympuratura podskoczyła do 10-11st, wiync wtedy mogłech se pozwolić na seblyczynie np. galot przeciwdeszczowych, ochraniaczy na szczewiki, czy wymiany zimowych rynkawiczek na polarowe wiosynne...

Sam było 215km, momyntami bołech se tych chmur.. :/ Jedna rzecz musza jeszcze kupić - rynkawiczki na dyszcz.
Jedna z gmin
Jedna z gmin © gustav

Mało sam co szczegółowo pisać, bo jeździłech po samych zadupiach i krajobrazy wszyndzi taki same.. Niymniyj jednak był to teryn ciut pagórkowaty. Bo na północ Wrocławia je dużo hopek. Pamiyntom, bo tam gminy zbiyrołech :D

Wiatraki przed Sulmierzycami
Wiatraki przed Sulmierzycami © gustav

Słońce piyrwszy roz wylazło na ciut dłużyj, niż chwileczka :)
Sulmierzyce
Sulmierzyce © gustav

Od tyj miejscowości jeszcze kilka km'ów na północ i po 260km jakoś potym trasa z wiatrym w końcu do Ostrowa. W zasadzie wioło tak 60% z N i 40% z W. Po drodze już powoli zaopatrywołech se w prowiant na noc. Wbiłech do sklypu i wykupiłech wszystki słodki pieczywa: 3 kołoczki, 2 kreple, tako dupno wielkości obiadowego talyrza zista, coś jeszcze hmm? ;] Padołech sprzedawczyni, że jada z Rybnika do Ostrowa właśnie i nazot, tako wycieczka. Babka se pyto:
- to gdzie tu masz nocleg?
- no ale jo ta trasa [500km] jada bez spanio.. :D

Tradycyjnie prawie zawału dostała, tak to już je z tymi ludziami hehehe
Piyrwszy, nocny tank
Piyrwszy, nocny tank © gustav

Wbiłech jesczcze do lidla po... 13 żymł, tych za 65gr :D No kurfa tyn zestaw już musi mi na noc styknyć :D

Przi tym znaku już "przepakowołech se" tzn, oblykłech wszystko, co miołech + mp3. Najgorsze było to, że tyn wiater już niy wioł tak mocno gynał, jak jechołech w jego kierunku :/ Ledwo go odczuwołech. A może mi se tak zdowało?
Ostrzeszów... never more
Ostrzeszów... never more © gustav

I potym na Mikstat, Grabów, Bolesławiec po ostatni już gminy. Bocznymi dróżkami rzecz jasno, w ciymnościach. Drogi istny tor przeszkód. Dookoła same lasy, czasym jakiś pola, jedne auto jechało co 10min, a jo uzależniony yno od mojij przednij lampki... Ale dała rada. Najlepsze było to, że na średnim trybie jak mie niykiere auta mijały, to świyciły długimi. Wiync jak widziołech kolejne auta, to dołech słaby tryb. I tyż zaś długimi walili... lol. Żeby tyn prox mioł tako moc? o.0

Wyjechołech w końcu na DK w Kluczborku. Było hmm 1-2 w nocy. W zasadzie od samego Grabowa mie muliło już... Wszak bez ostatnie 1,5 doby społech 1h ehhh. Ale już w drodze na Olesno było fest źle. Pojawiały se zwidy, fatamorgany itp.
-ciynżko było utrzimać koncentracjo, bo cały czas oczy se zamykały. Jada przi bocznyj linii, zamykom i otwiyrom oczy, a jo już na przeciwnym pasie... cołki czos jazda slalomym.. niejedyn roz to ze 30-50m auto, czy nawet tir były przedy mnom... jazda na krawyndzi człowego zderzynio...
-patrza se do zadku i widza, że jakiś auto do mie se zbliżo. Patrza zaś w kierunku jazdy i po 5s zaś do zadku, a tego auta już niy ma... a droga bez skrziżowania..
-z daleka widziołech jakoś osoba, a z bliska to było cokolwiek, yno niy człowiek
-różne inksze przekształcynia widocznych elmeyntów

Wbiłech na piyrwszo napotkano tanksztela. Zaro po kawa. Takie gówno 250ml za 5,5zł ale co zrobić, ważne że ciepłe i że moge pomóc. Chciołech zjeść wiynkszośc mojigo jedzyno, żeby co chwila niy robić przerw na uzupełniynie. Po zjedzyniu kołoczka i pół już miołech doś.. I maksymalnie mie zmulało. Jo już tam w zasadzie społ, ale musiołech se pilnować. Stykło na 20s zamknyć oczy i odleciołbych do krainy snów. Na dworze już było zero stopni. Jedzyni (w zasadzie pora ostatnich żymł i ta zista) zimne, w bidonach jeszcze jako-tako, bo trzimołech je w kapsach ze zadku koszulki. Ale jeszcze do kibla i ku lustrze poprawić, a raczyj ulepszyć ochrona przed zimnym. Te koszulki + oderwano kapuca z kurtki dowały rada, chocioż mój sprawdzony już zestaw komina+czopki był znacznie lepszy. Z Olesna du dom 110km i praktycznie same hopki. Kawa jakoś niy bardzo pomogła, musiołbych jeszcze ze 3 taki wypić. Tympuratura spodła do -2, jak już niebo se rozjaśniało powoli...
Wschód po roz drugi
Wschód po roz drugi © gustav

To teraz - przed Gliwicami
To teraz - przed Gliwicami © gustav

Zjodłech jeszcze ostatni żymły, a tyj zisty ani niy ruszołech. Zimne były i popijołech je zimnom wodom. Super. Miołech nadzieja, że te ostatni 50-60km przejada bez dziwanio se już na jakikolwiek jedzynie. W Gliwicach już o 8-yj zaś, robiło se ciepło. Niebo prawie czyste,a wiater już zachodni badzij. Zaś seblykłech pół zestawu lontów. Ogólnie tego typu pogoda mie fest denerwuje. Np. mosz obleczone jakiś dodatkowe galotki, to z nimi je ciepło, a jak je sebleczesz, to z tymi podstawowymi galotkami już je zima. I niy wiysz co je lepsze..
Od granicy Gliwic wyprzedzo mie jakis gościu na bardzo podobnym kole, co moji. Pyndaluje do Rybnika na jakiś maraton biegowy. Z samego Bytomia, szacun! Godo mi, żebych wloz na koło :D Kurde jo mioł relaksacyjnie dojechać du dom, a tu naroz mom jeszcze szłapy dowalać? :D Ale dobra, "zaryzykowołech" hehe. Dojechalimy do Rybca, na miejsce tego maratonu, bo miołech po drodze w miara. I już mie chytoł głód. Pożegnołech se z kamratym i du dom. Ostatni 5km total relaxx, na super lekkim przełożyniu, bo same hopki. Głód wyniszczoł, niy ma co. Wróciłech zaro po 9:30, czyli jakoś 30h zeszło eheh...

Myślołech, że bydzie znacznie gorzyj zy mnom po tyj trasie. Pamiyntom październikowo rajza do Łodzi, tyż prawie 500km w identycznych warunkach, to wtedy przijechołech wyplompany na maxa, i to jeszcze jechołech na szosie. No i tak pobiłech kilka rekordów:
- piyrwsze 500km na kole typu mtb
- najwcześniejsze kalyndarzowo 500km (rok tymu zrobiłech tela pod koniec kwiytnia)
- 500km w najniższym zakresie tympyratur (od -2 do 11)
- 260km pod wiatr (z czego ok. 210km pod rychtyk dołujoncy wiatr)
- symboliczno razja nr 10 w kat. >500km :)

Nowy rekord na MTB!
Nowy rekord na MTB! © gustav

Dało rada przeżyć bez lemondki. Czas netto podołech taki, jak na liczniku. Jakby odejmnyć wszystki postoje, kaj licznik dalij naliczo czas po zatrzimaniu, to z 10min lekko by szło odejmnyć. Mój zic giant connect spisoł se, mimo, że super miynkkie niy ma :>

Po powrocie społech od 11 do 18. Som żeh se obudził i niy szło dalij już spać. A teoretycznie powinienech spać z 15h po takij trasie :> Zrobiłech relacja i zaś trza iś spać heh bo powoli zmulo. Tak to już je w tym "sporcie" :)

+19 nowych gmin
Trasa przez 5 województw :)



Po robocie

Sobota, 9 sierpnia 2014 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: 500.00 Km teren: 0.00 Czas: 21:40 km/h: 23.08
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Haibike Speed RC Aktywność: Jazda na rowerze
No! W końcu udało mi se zrealizować jedyn z takich powalonych cylów, czyli przepyndalowani pół kafla km'ów zarozki po przijściu ze szychty :> We piontek chciołech sie beztoż wyspać, ale obudziłech sie kajś po 8-yj... :/ Przigotowołech koło i inne rzeczy. Do roboty na 2. zmiana. Prziszłech przed 22. Byłech w Tesco po chlyb krojony i szekolady :P Bo coś w nocy trza wcinać.


Zjodłech potrawa miszczuf :D  I obowionzkowo ze 2 kawy, bo na pewno by mie zmulać zaczyło..


No i o 23 przijechołech na punkt spotkania z Pawłym. Napisołech na srejbukowyj grupie rybnickigo kolarstwa, kiery by sie pisoł na ta rajza (w grupie ponad 100 osób). Yno Paweł sie zgłosił (i jeszcze jedno osoba, kieryj jednak termin niy pasowoł). Weekend, zarombisto pogoda, ale widocznie wiynkszość woli kulać średnie 35 na kole na dystansach 150km. Tako je prowda.

No nic, pyndalowalmy se elegancko w strona wielkich hołd hehe. Najgorzyj było bez te zadupia miyndzy Raciborzym, a Prudnikiym. Niby drogi wojewódzkie, a stan - tragiczny momyntami. Ale chocioż Paweł poopowiadoł, jak to montowoł monitoring na poddaszu u gościa, u kierego ponoć straszyło.. i że do dzisio niewiadomo, co i jak ;]

Przed Prudnikiym właśnie krótko pauza na obleczynie sie i jedzonko. 

Była 4:30 jakoś i tympyraturka 12,5'. Ale już kole 6-yj było 18' heh.. Wtedy mielimy zrobione 150km i zaczyła sie piyrwszo hopka.




Podjazd o fest słabym nachylyniu, co mie trocha dziwiło..
Na zjeździe zaś spadło do 12,5' eehh


Tu już Lądek Zdrój (abo Stronie Śląskie? hmm niy pamiyntom)


I Bjedronka i zakupy.


Trocha mie zaczynało zmulać, to już doba bez spanio.. Ale że dziyń se zaczynoł, to wiedziołech, że mie to przejdzie. 

Sam już na szczycie kolejnego podjazdu; musza prziznać, że ścianka już konkretno! Ale wioło niysamowicie fest! Wiater z południowego-zachodu. Jakiś 900mnpm :)


Dojechalimy do DK33. Niestety Paweł już musioł kierować sie du dom, życie. A jo za to 8km na południe po AŻ jedna gmina. Bo jakby miała wyglondać mojo mapka z takim "niedopałkiym"? :P Drugi roz bych sam już raczyj niy przijyżdżoł.


Oczywiście jechołech pod lekki wznos terynu i pod wichura hehe, średnio 18km/h. Ale już nazot kole 30-ki.

Bystrzyca Kłodzka:


I na Polanica i bocznom drogom do Szczytnyj. Myślołech, że bydzie hopka, ale o dziwo w miara płasko.
Za to fest długi podjazd był na DK8, kiery im wyżyj, tym bardzij nachylony.


Ale potym fajnie sie jechało na luzie do Kudowyj :P
Ludzi tam w pierona, musiołech jechać ścieżkom, ale na szczyńści - była równo. 
Potym sie zaczył podjazd, tyż pierońsko długi. I w zasadzie 2 niydobre sprawy w tym samym prawie czasie. Coś mi przi pyndalowaniu zaczyło szczylać, normalnie odgłoś czegoś pynkajoncego itp. suport? szprychy tyż trza bydzie obadać :/ chyba w końcu byda musioł po 16kkm odwiydzić syrwis... i drugo sprawa - zaczyło mie od środka na zgiynciu boleć kolano, jakiś miynsiyń. Zaś to samo. Ostatnio robiłech czasówka, potym 500km, wszyndzi normalnie jeżdża, niy bolało i myślołech, że już all ok. Pyndalować szło, ale ból se dowoł we znaki..




Spokojnie sie jakoś turlołech. W drodze na Nysa pomagoł wiatr, na lajcie sie jechało nawet 30km/h. Tympyraturka na liczniku 35-37' heh..
Ale już na Prudnik czyńściowo bardzij jazda pod wiatr. 
Kajś w tyj porze zaczyło mie zmulać i to nawet fest. ALE miołech kupione 3 kawy nescafe 3w1 :P Jedna wymiyszołech i po poru minutach zaś był tryb "noł-zamulajzing" :D


A od strony połednia było widać...


Zaś mi sie Bukownia-Tour wspomnioł. To samo.
Jechołech z nadziejom, że przejdzie bokiym abo co. Kolano dalij bolało. W kole dalij coś strzylało.



Drogi były mokrawe, gałynzie pozrywane, ale na mie jeszcze żodno kropla niy spadła. Zauważyłech, że chmury idom na wschód jakoś.

Sam już na DK40. Dłuższy wariant, ale droga w bombon stanie! Niy chciołech zaś wracać bez te zadupia wcześnij wspomniane.


Na skrziżowaniu DK40 z DK45 ostatni zakpy. Wypiłech jeszcze kawa mojo. I sie zaczła jazda cyntralnie pod wiatr! ojj.. 


Na prostyj zaś kole 18km/h. Z górki może 25. Chciołech owe 500km zrobić w 24h, ale warunki niy pozwolały... Po prostu pyndalowołech na lajcie, bez spiny.
W Raciborzu krótko pauza. Dzwoniłech do Pawła - padoł, że spierdzieloł przed deszczym :D Dzwoniłech du dom, że byda kaj za 1,5h.
Zjodłech jeszcze pół szekolady iii... zaczyło mi sie robić z jij powodu fest ale to fest niydobrze :/ Gipko popiłech wodom i dodatkowo zażyłech "neutralizator" w postaci gumy do żucio. Jakbych zwlekoł jeszcze pora sekund, to na bank bych zaczył rzigać. Powoli zaczynało przechodzić. Ale miołech zawroty, rynce zaczyły dryntwieć. Ledwo co stołech, w zasadzie leżołech na tym moim kole. Tak fatalnie z powodu jedzynio jeszcze sie nigdy niy czułech... Ludzie przechodzili, nikt niy zareagowoł. Dopiyro jakiś kierowca podjechoł i spytoł, co mie sie dzieje. Piyrwszy roz realnie mogłech zakończyć swój trip w karetce abo w szpitalu. Skuli gupij szekolady...
Minyło dobre 15min, aż mi sie polepszyło tak, że mogłech kontynuować jazda. Jakoś se turlołech na spokojnie. Dojechołech do Rybnika, 485km zrobione. Czułech se okej. W miara okej. Ale tym razym niy odpuściłech i postanowiłech dokryncić do tych pieprzonych 500km! Rundka na cyntrum i nazot. 0:20 byłech już w doma. Czas brutto 25h 20min. średnio najgorszo chyba w karierze, ale kolano, silny wiatr i przede wszystkim przewyższynia zrobiły swoje. Musza prziznać - niy spodziewołech se, że 3 saszetki kawy sprawiom, że mie sie w ogóle niy bydzie chciało spać. W ogóle niy czułech zmynczynio przi 40h bez snu heh.

+13 gmin. Kłodzki "półwysep" w końcu w CV :P

kategorie bloga

Moje rowery

Addict Blue 15263 km
Gravel Custom 5501 km
MTB Interceptor 5857 km
City Cadillac 1700 km
Avaine 8824 km
Giant TCR Advanced 2186 km
Custom 2.0 Essential 8839 km
FastBack 5.8 Custom 41880 km
XC Custom Evolution 18260 km
MTB Custom 15323 km
Haibike Speed RC 21452 km
Unibike Mirage 7536 km

szukaj

archiwum


Statystyki zbiorcze na stronę