Welcome to hell: po robocie do Krynicy Zdrój
Sobota, 22 sierpnia 2015 Kategoria d) Papa gore [500-699km]
Km: | 562.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 23:00 | km/h: | 24.45 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: FastBack 5.8 Custom | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czyli najbardzij extremalno rajza po gminy jak narazie, ze wzglyndu na ilość przewyższyń... Dobrze, że już mom to za sobom ;] Tego typu rajza chciołech przejechać niy som, wiync dopiyro na tyn weekend udało mi se ogarnyć ekipa. Wyjazd już chyba tradycyjnie powoli... po robocie. Na 3:00 ugodołech se z Karelym na BP w Wadowicach, ale małe spóźniyni prawie 15min z mojij strony - monyj beztoż, że jechołech całe 90km pod wiatr?
Majster, bydzie z tego moc? :D © gustav
On pompowoł procynty, jo paczka herbatników hehe. I jazda na Maków po kompana Tlenka. A że jo se trocha nie przigotowoł, to Tlenek pożyczył mi zapasowe za 2,5zł handszuły. I już mi trocha cieplij po palcach było hehe
Prawie wschód na DK28 © gustav
On tam na blogu mo wiyncyj fotek gryfniejszych © gustav
Wideorelacja bydzie na dniach, także cierpliwości ;]
ps. ale na kanale mom masa inkszych roztomańtych wideo :P
Se tam nagrywom © gustav
W okolicach Limanowyj pauza w sklepie na ciut lepsze jedzonko. Ja ja ja kołoczki, kreple itd ;D Słońce już niyźle grzoło, wiync szło se seblyc trocha lontów. Karel już se nauczył tych czasowników:
seblyc - zdjąć
oblyc - ubrać
:D
Lekki zjazd © gustav
Wiynkszy podjazd © gustav
Pamiyntom 2 lata tymu tyż jechołech na tyj drodze w kierunku Wysowyj. Wtedy 50st. w słońcu i kożdo hopka, nawet 6% to była tragedia dlo mie. A dzisiej ok. 20st. wiync prawie że idealnie na mega podjazdy.
Prosto do celu © gustav
W zasadzie od Starego Sącza do Piwnicznej, a nastympnie sympatycznym odcinkiym przigranicznie wzdłuż rzeki aż do Krynicy - idzie pedzieć, że 80% asfaltów to płaskie odcinki. Ruch znikomy, widoczki gryfne... nic yno kryncić :)
K4r3l i Tlenek © gustav
Ciekawo sytuacja... wszystki tego typu pensjonaty, hotele całkowice opuszczone... Okolice fest piykne, ale powodym braku ludzi jest totalno NICOŚĆ w tym rejonie - zero sklepów, atrakcji. Yno góry, drzewa, rzeka i droga.
Dużo opuszczonych posiadłości © gustav
Krynica zdobyto jakoś o 13yj :) Tlenek poprowadził nas do jakijś stołówki. Samo cyntrum zawalone straganami, sklepami itd...
Główny cyl zdobyty! © gustav
Tela za 15zł. Ujdzie © gustav
Powiydzmy, że pojodłech tym, ale na długo to niy stykło...
Wyjazd z Krynicy to mega-podjazd. Ale potym był mega-zjazd uwieczniony na wideo :)) Linka do niego już dołech w komentarzu pod tym wpisym. A do Nowego Sącza jazda 35-40km/h non-stop! gryfnie :))
I pozostała ekspansja po ostatnie kilka gmin bocznymi dróżkami, obok jeziora Rożnowskigo. Podjazdy, obok jeziora w miara płasko i potym zaś podjazdy...
Sztyjc hopki © gustav
Jezioro Rożnowskie © gustav
I w porcie hotelu jakigoś...;] © gustav
Kiedy pryndkość na podjeździe = pryndkość marszu... 6km/h. Zdobywomy miejscowość Krosna.
Ściana płaczu... coś miyndzy 18-22% © gustav
Naturalnie mega-zjazd, konsek płaskigo odcinka, a do Żegociny zaś ściany... Skoro wielbiciel podjazdów i gór - Karel - już mioł serdecznie dość, no to już nic wiyncyj niy trza dopowiadać... Po drodze znaleźlimy otwarty market i trza było se naszykować jedzyni na nocne kryncyni. Mie musiało styknyć na jakiś 160km?...
Kyjza, chlyb, keczup, masło...
Tako kolacyjo! © gustav
z 10st. było..
Lato i tak piździ... :D © gustav
Do Myślenic, Sułkowic - kaj my se pożegnali z Tlenkiym - dużo hopek. Na Kalwaria, Wadowice to samo... Nie wiadomo czy se śmioć czy płakać. Po naszymu: chichrać/hyrzać/lachać/rzać czy ślimtać. No akurat jo takich określyń na co dziyń niy używom, czyńścij polski słówko po prostu styknie przeonaczyć na ślonski akcynt hyhy tako ciekawostka ;]
No i co - w Wadowicach pożegnołech se z Karelym, może była 2 w nocy, już niy pamiyntom... Ale pamiyntom, że te ostatnie 90km miołech zamiar zrobić do 6-6:30. No niystety przed Wadowicami całkowicie rozładowoł mi se aku z proxa i musiołech zapasowo latarka przimocować :/ W zasadzie lampka pozycyjno to była... I zaczył se hardkor. Czyli kryzys niedospanio chyba. W zasadzie cało rajza systematycznie pompowołech w siebie guarana i to pomogało, ale po 45h niy spanio to już i guarana niy zawsze pomoże. Po tych zadupiach aż do Brzeszczy nawet mi muzyka niy pomogała. Niyroz wjechołech na pobocze, roz chyba na niski krawynżnik. Czasym żeh se zatrzimoł i stołech poranoście minut w bezruchu - tako faza: "czy jo jeszcze żyja?" Dziwne, że nimiołech fatamorgan, zwidów itp. tak jak zeszłoroczne epickie już zauważynie ciynżarówki Volvo FH pływajoncyj se po jeziorze... Jak już se dokulołech do Brzeszczy, to morale ciut se polepszyły, w końcu ostatnie 50km... Już zaczyłech powoli kontaktować, czyli w pobocza już niy wjyżdżołech ehheh.. Ale niy zauważyłech jednyj dziury na drodze - dup w nia! i po 50m czułech już dziwny klank z przednigo koła... Morale z automatu w dół. Szczyńsci było taki, że 10m dalij była latarnia. Piyrwszy pit-stop w trasie od prawie 2 lot i ogólnie drugi na szosie. Wyciepłech z bikepacka cało piyrwszo pomoc, zaczłech ściepywać opona i jeeeeeb... latarnia zgasła. No do ch**a wafla! To już był pech. Morale razy dwajścia w dół.. chyba z 20min zeszło aż ogarnyłech sprawa. Wschód słońca jeszcze ledwo ledwo był, trocha wspomaganio se latarkom... jakoś poszło. Na tanksztelach już nic niy kupowołech, została paczka herbatników i prawie cały bidon napoju. Wiedziołech, że na tym musza zajechać. W Żorach definitywnie kryzys spanio zaniknył i potym było corozki lepij. A ostatnie 10km to już se pojawioł głód, ale dojechołech du dom. Grunt, że nie było jak ostatnio - że mojo termika ciała szwankowała, czyli oblykosz bluza to za ciepło, a jak seblykosz jom to za zima...
Także ten - trip mega godny, przewyższynia wg stravy co do ostatnigo Tatry Tour - bardzo zbliżone, ale jednak na tyj rajzie kolana i miyńśnie to odczuły. 32h brutto rajzy, 50h całkowicie bez spanio.
6. pinsetka w tym roku ;>
Do 100% Małopolski została jeszcze jedna ultra-rajza.
+16 nowych gmin. Czyli 2/3 trasy Górami MRDP mom już ogarnyte! :))
komentarze
Bardzo fajnie. Trochę zdziwiłem się tą opisywaną przez Ciebie opuszczoną Krynicą. Być może w zimie jest lepiej - słynna Jaworzyna Krynicka i niezłe tereny na narty/snowboard. Coś w tym jest, że wypadałoby mieć i szosę i MTB... Cholera... ;). Myślę i myślę... ;).
Marek87 - 22:12 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj
te handszuły, to już Twoje, mogą się jeszcze przydać kiedyś awaryjnie :)
Dzięki Tobie pobiłem swoją życiówkę o 111km. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też się zgadamy na jakieś bicie rekordu :)
Pozdro tlenek - 20:48 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj
Dzięki Tobie pobiłem swoją życiówkę o 111km. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też się zgadamy na jakieś bicie rekordu :)
Pozdro tlenek - 20:48 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj
Świetny dystans..ale dla Ciebie to nihil novi. Co z tym stanem fizycznym? Ja w tym roku na razie 2x ultra dystanse i właśnie po powrocie mam mega Powera i nawet nie chce mi się spać..gorzej jest kilka dni później..ba! Tydzień chodziłem ostatnio nakręcony..a właśnie po 7 dniach po powrocie z rekordu 691km wyszedłem na próbę na rower i nie ujechałem. U mnie zmęczenie przychodzi jak schodzi adrenalina, czyli nawet 1-2 tyg po wycieczce. Jak u Ciebie z regeneracją na takich dystansach? Mówimy oczywiście o jeździe bez snu, ewentualnie jakieś 15minutówki na przystankach..
piofci - 08:25 wtorek, 25 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj