Do Wisły na skoki + rekord średniej
Sobota, 3 sierpnia 2013 Kategoria a) Szłapy rozgrzote [100-199km]
Km: | 158.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:22 | km/h: | 29.50 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Haibike Speed RC | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałem dziś dylemat - zobaczyć w TV ostatni etap TdP czy pojechać do Wisły pooglądać 1. raz na żywo skoki. Wybrałem drugą opcję, a przy okazji nabiłem kilometraż 3-cyfrowym wynikiem ^^. Przed wyjazdem zjadłam obiad - mizeria, ziemniaki, kalafior. Wyruszyłem o 17:05. O tej porze było 31' w cieniu, więc jechałem bardziej rekreacyjnie. Ze sobą miałem do jedzenia jabłko i 2szt. kołoczu :P
Do Żor jechało mi się elegancko, ale już po wjeździe na wiślankę zacząłem powoli odczuwać brak całkowitego zregenerowania po niedawnym przyjeździe z gór, dodatkowo 2 dni temu grałem 1. mecz w nogę chyba od miesiąca, więc nogi trochę bolały...
W Ustroniu wbiłem do sklepu - woda, 2 bułki, 3 banany. W Wiśle jestem po 2h 30min jazdy. Jadę ciągle prosto, aż do skoczni. Jadę, jadę, 10min, 20min i skoczni jakoś nie widać. Jadę jeszcze dalej, bo wiem, że była gdzieś na końcu miasta. Budynki się kończą i pojawia się pierwszy zakręt-serpentyna... Noooo taaaaak... Ja zamiast na rondzie skręcić w lewo na Szczyrk, to jechałem prosto na Istebnę :D I zapierniczam z powrotem aż do ronda, jakieś 3km myślę, nawet na licznik nie patrzałem. Ale w końcu dojeżdżam. Szukam jakiegoś miejsca, gdzie dobrze widać skocznię. Zaraz zaczynała się 2. seria. W międzyczasie zjadłem to, co mi zostało.
21:10 - wracam do domu. Postanawiam jechać na maxa. W Ustroniu wbijam do tego samego sklepu po wodę, 2 banany i bułkę. 1 banana zostawiłem na trasę. Ten postój zajął mi prawie 10min. Bólu w nogach już jakoś nie było czuć o dziwo! W całej drodze powrotnej jechało mi się świetnie! Zmęczenie mało odczuwalne. Teren się obniżał, temperatura 20-22' - to też pomaga. Na zjeździe w Żorach do Rybnika była godzina 22:48 i jeszcze jakiś zapas sił. Do domu dojechałem o 23:25, czyli dystans 75km pokonałem ze średnią prawie 36km/h :) Jednak mój główny cel na dziś to średnia 35 na płaskim terenie. Krok po kroku i będzie okej :)
Do Żor jechało mi się elegancko, ale już po wjeździe na wiślankę zacząłem powoli odczuwać brak całkowitego zregenerowania po niedawnym przyjeździe z gór, dodatkowo 2 dni temu grałem 1. mecz w nogę chyba od miesiąca, więc nogi trochę bolały...
Gdzieś na wiślance© gustav
W Ustroniu wbiłem do sklepu - woda, 2 bułki, 3 banany. W Wiśle jestem po 2h 30min jazdy. Jadę ciągle prosto, aż do skoczni. Jadę, jadę, 10min, 20min i skoczni jakoś nie widać. Jadę jeszcze dalej, bo wiem, że była gdzieś na końcu miasta. Budynki się kończą i pojawia się pierwszy zakręt-serpentyna... Noooo taaaaak... Ja zamiast na rondzie skręcić w lewo na Szczyrk, to jechałem prosto na Istebnę :D I zapierniczam z powrotem aż do ronda, jakieś 3km myślę, nawet na licznik nie patrzałem. Ale w końcu dojeżdżam. Szukam jakiegoś miejsca, gdzie dobrze widać skocznię. Zaraz zaczynała się 2. seria. W międzyczasie zjadłem to, co mi zostało.
Letnie GP w Wiśle© gustav
21:10 - wracam do domu. Postanawiam jechać na maxa. W Ustroniu wbijam do tego samego sklepu po wodę, 2 banany i bułkę. 1 banana zostawiłem na trasę. Ten postój zajął mi prawie 10min. Bólu w nogach już jakoś nie było czuć o dziwo! W całej drodze powrotnej jechało mi się świetnie! Zmęczenie mało odczuwalne. Teren się obniżał, temperatura 20-22' - to też pomaga. Na zjeździe w Żorach do Rybnika była godzina 22:48 i jeszcze jakiś zapas sił. Do domu dojechałem o 23:25, czyli dystans 75km pokonałem ze średnią prawie 36km/h :) Jednak mój główny cel na dziś to średnia 35 na płaskim terenie. Krok po kroku i będzie okej :)