Małopolskie piekło. Dosłownie.
Niedziela, 28 lipca 2013 Kategoria b) Zaczynomy party [200-299km]
Km: | 268.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 10:50 | km/h: | 24.74 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 35.0°C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Haibike Speed RC | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś postanowiłem przyjechać na kilka dni do miejscowości Wysowa-Zdrój, gdzie aktualnie wypoczywa moja rodzinka ^^ Prognozy na ten dzień kosmicznie letnie - ma być ponad 30' i bezchmurnie. Wstaję o 3:00 i zaczynam ''przygotowania''. Już o tej godzinie było chyba z 18'... Jem kaszę, płatki i serek. O 4:25 wyjechałem. W ogóle pierwszy raz jadę w tak daleką trasę z plecakiem, jednak były tam tylko ultrapotrzebne rzeczy :D Już będąc przed Wadowicami, na liczniku temperatura nie była mniejsza od 30', a było dopiero gdzieś po 8-mej. Przed Wadowicami także zaczynają się pierwsze podjaździki. A to tylko rozgrzeweczka przed prawdziwymi terenami górskimi. W Wadowicach wbijam na DK28, biegnącą prosto do zjazdu na Wysową. Już góry zaczynają mnie otaczać, temperatura coraz wyższa, zero chmur na niebie... I podjazd, i zjazd, i podjazd, i zjazd... I tak w kółko. Jeść się specjalnie nie chce, tylko pić. W godzinach 12-14 na jakimś postoju temperatura na liczniku prawie 50'... Natomiast w czasie jazdy w granicach 35-39 eehh. Przeważnie kupując 2 butelki wody - jedną rozlewałem do bidonów, a drugą piłem i się oblewałem :D Masakra z tym upałem. Te podjazdy wykańczały: 10-15km\h przez kilka nawet kilometrów i potem szybki zjazd. I znów powtórka. I tak aż do zjazdu na Wysową. Udało mi się pobić rekord Vmax'u: 75km\h z groszami, bez pedałowania. Była okazja osiągnąć lekko 80, ale trochę stracha miałem :D W ogóle odgłosy roweru przy tej prędkości są jakieś ''niezachęcające'' do szybszej jazdy :>
Kilkanaście, a może nawet i kilkadziesiąt kilometrów przed Nowym Sączem pojawił się ból w okolicach lewego kolana; to samo, co w zeszłym roku wracając z Częstochowy. Ten ból pojawiał się podczas ciągnienia pedału w górę, więc jeszcze całkowitej tragedii nie było... Musiałem jeszcze bardziej się oszczędzać. Żar z nieba nie słabł w swej sile heheh. W końcu jakoś dojeżdżam do zjazdu na Wysową. Z początku w miarę równy teren, więc jedzie się w porządku. Ale już po kilku km-ach pierwsze chopki. Po jakiś 10km aż do samej Wysowej (czyli jeszcze 15km) zaczyna się praktycznie cały czas jazda pod górkę :( Na szczęście chmury często zakrywały niebo, więc i temperatura była ''milsza''. Do Wysowej dojeżdżam o 17:15, wykończony totalnie! Chmur już jakoś nie ma <hmm> (to był dar z niebios chyba na tych ostatnich 15km^^). Ale dałem radę w tych cholernie ciężkich warunkach, w tym tytułowym piekle. Bo to było piekło. Dosłownie. Znów jestem lepszy od wszelkich przeciwności, tak jak w BalticTour! :) Zdjęcia będą w relacji powrotnej.
+29 nowych gmin :)
Kilkanaście, a może nawet i kilkadziesiąt kilometrów przed Nowym Sączem pojawił się ból w okolicach lewego kolana; to samo, co w zeszłym roku wracając z Częstochowy. Ten ból pojawiał się podczas ciągnienia pedału w górę, więc jeszcze całkowitej tragedii nie było... Musiałem jeszcze bardziej się oszczędzać. Żar z nieba nie słabł w swej sile heheh. W końcu jakoś dojeżdżam do zjazdu na Wysową. Z początku w miarę równy teren, więc jedzie się w porządku. Ale już po kilku km-ach pierwsze chopki. Po jakiś 10km aż do samej Wysowej (czyli jeszcze 15km) zaczyna się praktycznie cały czas jazda pod górkę :( Na szczęście chmury często zakrywały niebo, więc i temperatura była ''milsza''. Do Wysowej dojeżdżam o 17:15, wykończony totalnie! Chmur już jakoś nie ma <hmm> (to był dar z niebios chyba na tych ostatnich 15km^^). Ale dałem radę w tych cholernie ciężkich warunkach, w tym tytułowym piekle. Bo to było piekło. Dosłownie. Znów jestem lepszy od wszelkich przeciwności, tak jak w BalticTour! :) Zdjęcia będą w relacji powrotnej.
+29 nowych gmin :)