Nigdy nie wątp w siebie!
Sobota, 18 maja 2013 Kategoria c) Gryfny klank [300-499km]
Km: | 310.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 11:15 | km/h: | 27.56 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Haibike Speed RC | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od czego by tu zacząć hmm? Ogólnie chcę zrobić do końca października min. 10000km, więc tygodniowo muszę kręcić 340km. W zeszłym tygodniu zrobiłem o 123km za mało, więc w tym tygodniu trzeba było nadrabiać; no i w ten weekend musiałem zrobić 206km, żeby wyjść na prostą. Trasa, jaką obrałem, została już zaprojektowana w zeszłym roku i była jedną z wielu do wyboru, ale że kilometrażowo pasowała, no to jedziem nią! Pogodę oglądałem ostatnio codziennie i każdego dnia prognoza na sobotę była inna, ale przeważająco: bez opadów.
Wstałem o 7-mej, zabrałem się za przygotowania, na śniadanie torebka ryżu, jabłko i kanapki do uzupełnienia. Trochę mi zajęła ta czynność żywieniowa, dobre 40min... Wyjechałem parę minut po 8-mej, kierunek: Racibórz o potem DK prosto do Opola. Pogoda była sprzyjająca.
Spotkałem po drodze dwóch rowerzystów, którzy testowali trasę maratonu radlińskiego. Pogadaliśmy chwilę, miałem im towarzyszyć do Raciborza, ale coś trasa im nie pasowała i się wrócili. Trudno.
Wyjeżdżając z Raciborza, pogoda zaczęła się pogarszać, multum chmur i porywisty wiatr, ALE UWAGA: wiatr ten wiał w stronę Opola, a to się rzadko zdarza, żeby mi pomagał na trasie :>
Trasa Racibórz - Opole po prostu bajka, droga równiutka, a krajobrazy na kazdym kilometrze piękne dla oka :)
Można powiedzieć: jechałem dziś dookoła św. Anny heh
Tak oto dojechałem do Opola; zajęło mi to 3h i 20min. Jechałem cały czas z wiatrem. Mam już cichy plan zrobić czasówkę do Opola :)
Nie bawiłem się w zwiedzanie tego miasta, wbiłem tylko do sklepu typu LIDL na zakup jedzenia i picia. Oczywiście byłbym idiotą, gdybym zostawił rower przed sklepem w miejscu do tego przeznaczonym, więc nie pozostało mi nic innego jak wejść ze Speedem do wnętrza świątyni żywności :D Ludzie naturalnie się dziwnie na mnie patrzali, ale co mnie to tam, zakazu wejścia z rowerem nie ma :P Podchodzę do kasy, kasjerka robi swoje i po chwili do mnie z tekstem:
''Przed sklepem są barierki na rowery, proszę pana''. Już chciałem odpowiedzieć coś w stylu: ''pierniczysz babo, poważnie?''. Ale trzeba było konkretnie!
''To nie jest rower, którego się zostawia przed sklepem, a po drugie - to nie jest zwykły rower, tylko uliczna bestia. Jakieś pytania?''. Została bez odpowiedzi, więc do widzenia :D
Kupiłem 5 ciemnych bułeczek, 3 czekolady, pepsi w puszce i 2-litrowy napój pomarańczowy. Bułeczki zjadłem, napój rozlałem do bidonów, a resztę wypiłem.
No to w drogę. Musiałem się wydostać na drogę wylotową, więc po centrum Opola jeździłem wg położenia słońca, jak najbardziej na wschód :D I się udało wyjechać. Droga na Częstochowę bajka, głównie tereny lesne :> Gdzieś tam na x-kilometrze zjechałem na postój. Zapomniałem odpiąć buty przed zatrzymaniem i w taki oto sposób zaliczyłem 3. glebę w historii jazdy z SPD :D Tam zjadłem czekoladę, wypiłem pepsi.
Gdzieś na 130-150km miałem pierwszy kryzys. Ciężko było usiedzieć i wgl ta pogoda jakaś nie sprzyjająca, za bardzo chyba świeciło słońce hmm... I wtedy sobie przypominałem słowa z kilku filmików motywacyjnych, że trzeba się nie poddawać, bo kilometry same się nie zrobią! I z 250km, które zaplanowałem, postanowiłem zrobić min. 300!! Bo ból jest chwilowy, a chwała wieczna! I na ok. 170-180km siły wróciły, pogoda się ustabilizowała, co mnie bardzo podbudowało. Wiatr wiał lekko w twarz, ale to było mi bardzo potrzebne, taki dodatkowy chłód.
Gdzieś tam w trasie zakupiłem 3 bułki.
W Gliwicach osiągnąłem 200km po 7h jazdy. Zdecydowałem, że pojadę DK na Mikołów.
Mniej więcej na 210-220km dopadł mnie kryzys nr 2 :/ Wstąpiłem do sklepu na ostatnie już zakupy - 1,5l wody. I poszukałem jakiegoś przystanku na odpoczynek.
Zjadłem pół czekolady, bułki, dopiłem sok z bidonów, uzupełniłem wodą. Dla podbudowania siebie samego, puściłem w telefonie kilka utworów dodających zawsze super-powera: Protectors of earth, Ready for war, Jorge Quintero, to zawsze pomaga :)
Ale już z południowego-zachodu pojawiały się czarne chmury... jechać trzeba dalej!
Tu już na Wiślance. Jechało mi się na tej drodze raz nieźle, raz ociężale; zmęczenie robi swoje :/
Tutaj już w Żorach.
Dojeżdżając do jednej z obwodnic (250km już) zakończoną z każdej strony rondami i w miarę na równym terenie, postanawiam dokręcić tutaj ok. 30km. Jem drugą połówkę czekolady no i kręce. Trochę zaczyna padać na kilkanaście minut lekki deszczyk. Temperatura spada do 13st. Warunki na trening idealne. Nie mogę pojąć, dlaczego nie mam już żadnego kryzysu, jeździ mi się świetnie! :)
I mapka:
Mam już 280km, więc jadę do Rybnika. NASA źle mi obliczyło dokręcanie na obwodnicy, bo w przypadku dojechania do domu, miałbym 295km... :D No i ponownie dokręcam po mieście. Tu po centrum, tu nad zalew. 300km pojawia się po 10h i 45min jazdy. Dojeżdżam w okolice domu, jest 305km. Se myślę: ''305 to moja 2. życiówka sprzed dwóch lat, trzeba ją poprawić! 310km lepiej brzmi'' Więc do tylu postanawiam dokręcić ostatecznie, jedząc przy tym ostatnią czekoladę. 3km przed końcem już mi dzwonią, piszą smsy, gdzie ja jestem :D Wróciłem chwilkę po 22:10. O dziwo średnio zmęczony, ale bardzo dumny z siebie! :) 104km nadwyżki!
Chyba nawet niezła średnia:>
Swoją drogą - 7 nowych gmin do kolekcji :))
Trzeba walczyć do końca!
Przebyta trasa;
Wstałem o 7-mej, zabrałem się za przygotowania, na śniadanie torebka ryżu, jabłko i kanapki do uzupełnienia. Trochę mi zajęła ta czynność żywieniowa, dobre 40min... Wyjechałem parę minut po 8-mej, kierunek: Racibórz o potem DK prosto do Opola. Pogoda była sprzyjająca.
Pogoda po 10km© gustav
Spotkałem po drodze dwóch rowerzystów, którzy testowali trasę maratonu radlińskiego. Pogadaliśmy chwilę, miałem im towarzyszyć do Raciborza, ale coś trasa im nie pasowała i się wrócili. Trudno.
Wyjeżdżając z Raciborza, pogoda zaczęła się pogarszać, multum chmur i porywisty wiatr, ALE UWAGA: wiatr ten wiał w stronę Opola, a to się rzadko zdarza, żeby mi pomagał na trasie :>
Trasa Racibórz - Opole po prostu bajka, droga równiutka, a krajobrazy na kazdym kilometrze piękne dla oka :)
Góry na horyzoncie© gustav
Po prostu bajka!© gustav
Można powiedzieć: jechałem dziś dookoła św. Anny heh
Góra św. Anny© gustav
Tak oto dojechałem do Opola; zajęło mi to 3h i 20min. Jechałem cały czas z wiatrem. Mam już cichy plan zrobić czasówkę do Opola :)
Opole po raz drugi© gustav
Nie bawiłem się w zwiedzanie tego miasta, wbiłem tylko do sklepu typu LIDL na zakup jedzenia i picia. Oczywiście byłbym idiotą, gdybym zostawił rower przed sklepem w miejscu do tego przeznaczonym, więc nie pozostało mi nic innego jak wejść ze Speedem do wnętrza świątyni żywności :D Ludzie naturalnie się dziwnie na mnie patrzali, ale co mnie to tam, zakazu wejścia z rowerem nie ma :P Podchodzę do kasy, kasjerka robi swoje i po chwili do mnie z tekstem:
''Przed sklepem są barierki na rowery, proszę pana''. Już chciałem odpowiedzieć coś w stylu: ''pierniczysz babo, poważnie?''. Ale trzeba było konkretnie!
''To nie jest rower, którego się zostawia przed sklepem, a po drugie - to nie jest zwykły rower, tylko uliczna bestia. Jakieś pytania?''. Została bez odpowiedzi, więc do widzenia :D
Kupiłem 5 ciemnych bułeczek, 3 czekolady, pepsi w puszce i 2-litrowy napój pomarańczowy. Bułeczki zjadłem, napój rozlałem do bidonów, a resztę wypiłem.
No to w drogę. Musiałem się wydostać na drogę wylotową, więc po centrum Opola jeździłem wg położenia słońca, jak najbardziej na wschód :D I się udało wyjechać. Droga na Częstochowę bajka, głównie tereny lesne :> Gdzieś tam na x-kilometrze zjechałem na postój. Zapomniałem odpiąć buty przed zatrzymaniem i w taki oto sposób zaliczyłem 3. glebę w historii jazdy z SPD :D Tam zjadłem czekoladę, wypiłem pepsi.
Prowiant na drogę© gustav
Pepsi, robimy 300!© gustav
Gdzieś na 130-150km miałem pierwszy kryzys. Ciężko było usiedzieć i wgl ta pogoda jakaś nie sprzyjająca, za bardzo chyba świeciło słońce hmm... I wtedy sobie przypominałem słowa z kilku filmików motywacyjnych, że trzeba się nie poddawać, bo kilometry same się nie zrobią! I z 250km, które zaplanowałem, postanowiłem zrobić min. 300!! Bo ból jest chwilowy, a chwała wieczna! I na ok. 170-180km siły wróciły, pogoda się ustabilizowała, co mnie bardzo podbudowało. Wiatr wiał lekko w twarz, ale to było mi bardzo potrzebne, taki dodatkowy chłód.
A gdzie tam dopiero dom© gustav
Ściągamy koszulkę© gustav
Gdzieś tam w trasie zakupiłem 3 bułki.
W Gliwicach osiągnąłem 200km po 7h jazdy. Zdecydowałem, że pojadę DK na Mikołów.
Węzeł Sośnica© gustav
Mniej więcej na 210-220km dopadł mnie kryzys nr 2 :/ Wstąpiłem do sklepu na ostatnie już zakupy - 1,5l wody. I poszukałem jakiegoś przystanku na odpoczynek.
Zjadłem pół czekolady, bułki, dopiłem sok z bidonów, uzupełniłem wodą. Dla podbudowania siebie samego, puściłem w telefonie kilka utworów dodających zawsze super-powera: Protectors of earth, Ready for war, Jorge Quintero, to zawsze pomaga :)
Ładowanie energii© gustav
Ale już z południowego-zachodu pojawiały się czarne chmury... jechać trzeba dalej!
Jest nieciekawie© gustav
Tu już na Wiślance. Jechało mi się na tej drodze raz nieźle, raz ociężale; zmęczenie robi swoje :/
Ujęcie na Wiślance© gustav
Tutaj już w Żorach.
Tęcza nad Żorami© gustav
Nad jakimś H2O ^^© gustav
Dojeżdżając do jednej z obwodnic (250km już) zakończoną z każdej strony rondami i w miarę na równym terenie, postanawiam dokręcić tutaj ok. 30km. Jem drugą połówkę czekolady no i kręce. Trochę zaczyna padać na kilkanaście minut lekki deszczyk. Temperatura spada do 13st. Warunki na trening idealne. Nie mogę pojąć, dlaczego nie mam już żadnego kryzysu, jeździ mi się świetnie! :)
Dokręcanie na obwodnicy© gustav
I mapka:
Autostrada A1 wieczorem© gustav
Mam już 280km, więc jadę do Rybnika. NASA źle mi obliczyło dokręcanie na obwodnicy, bo w przypadku dojechania do domu, miałbym 295km... :D No i ponownie dokręcam po mieście. Tu po centrum, tu nad zalew. 300km pojawia się po 10h i 45min jazdy. Dojeżdżam w okolice domu, jest 305km. Se myślę: ''305 to moja 2. życiówka sprzed dwóch lat, trzeba ją poprawić! 310km lepiej brzmi'' Więc do tylu postanawiam dokręcić ostatecznie, jedząc przy tym ostatnią czekoladę. 3km przed końcem już mi dzwonią, piszą smsy, gdzie ja jestem :D Wróciłem chwilkę po 22:10. O dziwo średnio zmęczony, ale bardzo dumny z siebie! :) 104km nadwyżki!
Jeśli tylko chcesz :)© gustav
Chyba nawet niezła średnia:>
Swoją drogą - 7 nowych gmin do kolekcji :))
Trzeba walczyć do końca!
Przebyta trasa;