300km przekroczone! Kraków
Sobota, 10 września 2011 Kategoria c) Gryfny klank [300-499km]
Km: | 305.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 13:28 | km/h: | 22.65 |
Pr. maks.: | 55.50 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Unibike Mirage | Aktywność: Jazda na rowerze |
Uff, nareszcie, udało się, papa gore, jest 300km! - pierwsze słowa, które nasunęły się na myśl, zatrzymując rower tuż przed garażem. Zmęczenie w nogach - myślałem, że będzie na takim dystansie bardzo duże, że ledwo będzie te 300, a tu jednak został jakiś zapas sił na jeszcze kilkadziesiąt kilometrów (co dobrze wróży na następny sezon, może 400?), jednak brak jedzenia i picia oraz bardzo bolący tyłek od ostatnich 50-70km nie dawały już żadnej motywacji do poprawiania już świetnego wyniku... :\ bo np. 320, 340km już brzmi o niebo lepiej :> Bardzo się cieszyłem po tych sierpniowych 208km, a ten dystans to dosłownie podniesienie poprzeczki o kilka szczebli za wysoko. I udało się! Satysfakcja, duma nie do opisania :) No ale po kolei, bo jest o czym opowiadać.
Pomysł:
Plan na wyjazd do Krakowa powstał już w ubiegłoroczne wakacje, lecz z pewnych powodów po prostu nie wyszło, więc postanowiliśmy, że okres letni roku 2011 to będzie ostateczny termin. I tak się stało. Pierwszy termin padł na ok. 20 lipca, następny - początek sierpnia. No i tak przesuwaliśmy ten termin, gdyż jeden z nas musiał dozbierać resztę $$ na nowy rower. Gdy go zakupił, ostateczny termin padł na sobotę 10 września, a pogoda na ten dzień też miała być sprzyjająca.
Przygotowanie:
Przed tą trasą miałem już przejechane nieco ponad 3500km w tym roku, więc kondycyjnie byłem przygotowany. 4 dni przed sobotą zero wysiłku, oszczędzanie sił. W piątek wyczyściłem rower, dopompowałem koła, nasmarowałem łańcuch, poukładałem narzędzia, dętkę, zestaw do klejenia w schowku. Potem do biedronki na zakupy: krojony chleb, czekolada, 3 batony, wody, tabletki izotoniczne. Na kolację płatki z mlekiem. Następnie ustalenie trasy w googlemaps, przygotowanie pieniędzy, telefonu, kluczy, no i przed 23 do łóżka i budzik na 4:00.
Sobota - dzień próby.
o 4-tej budzik zadzwonił, 10min drzemki i wstajemy. Strój już przygotowany - zwykła koszulka, koszulka kolarska krótki rękaw oraz bluza kolarska długi rękaw, spodenki. Potem do łazienki ''otrzeźwieć'' z niedospania lejąc twarz zimną wodą. Na śniadanie zjadłem pół chleba (dobrze przeczytałeś, tyle, że to był taki mniejszy bochenek) z masłem i plastrami szynki, wypiłem 700ml wody z magnezem i szklankę ciepłej herbaty. O 4:50 udałem się do garażu. Roztwór 1,5l wody z izotonikiem do koszyka na bidon, 3 batony do schowka z narzędziami, czekolada do kieszeni w bluzie; zeruję licznik, włączam oświetlenie i wyjeżdżam do punktu spotkania.
Z 5-6 znajomych osób, które mogłyby teoretycznie jechać, było nas tylko, a może aż trzech fighterów. Temperatura 13 stopni, 5:15 wyjeżdżamy, jeszcze ciemno na drogach, kierujemy się na Żory. W międzyczasie ustalamy średnie tempo 20km\h, bez zmęczenia na podjazdach, bez pedałowania na zjazdach. Mijamy Żory po godzinie i jedziem na Pszczynę. Na tym etapie, w lesie, jest 1. postój na WC :D Następnie jechaliśmy trasą 931, 44, gdzie była biedronka (było coś ok. godz. 8 i 60km zrobione), tam zrobiliśmy 1. postój na 20-30min i zakupy. Kilkaset metrów dalej drugie WC (a dopiero 3h jedziemy, no ale picie i niska temperatura robią swoje). Potem kierujemy się na drogę 934 i 780, przy której była tabliczka: Kraków 57km :) Ta droga prowadziła dokładnie na krakowski rynek. Na 70km kolejna biedronka, a następna na 90km, do której wbijamy też tak 20-30min. Mając przejechane ~100km jest las, a jak jest las, to znaczy, że musi być i WC :D 120km przejechane i mijamy tabliczkę ''Kraków''. Wszyscy banany na gębach, w końcu dotarliśmy :D Do rynku było jeszcze 5-6km i tam byliśmy o ok. 11:40. Było kilka pamiątkowych fotek, tu zamieszczę foto mego stalowego rumaka na tle Kościoła Mariackiego, a jeśli kumple wyrażą zgodę, to zamieszczę później nasze wspólne zdjęcie :) Wtedy wyszło słoneczko zza chmur i temperatura miała jakieś 29 stopni ^^

Kraków rynek© gustav
Następnie udajemy się do KFC na coś ciepłego do jedzenia. Spinamy rowery tuż przed wejściem, wbijamy i zamawiamy zestaw MEGA Pocket + frytki + napoje z dolewkami za 15,99zł x3. I kolejny raz WC. Do kibla wbił w międzyczasie jakiś Hindus, potem koleś umalowany z farby na całej gębie, może miał przerwę w cyrku albo co... śmiech na sali hahaha.
No to wpierniczamy to, co na tacy podane^^

W KFC© gustav
W między czasie byłem jeszcze po 5 różnych dolewek czy to pepsi, czy to nestea, mirindy ;> Opuszczamy KFC i z powrotem żółwim tempem przez samo centrum aż na wylotówkę (trochę średnia spadła ale na dystansie całej trasy bez znaczenia). 13:30 już było ''bye bye Kraków'', miło było i się skończyło :/ Na ok. 145km wbiliśmy do sklepu. 10km dalej znów WC. 190km biedronka, ta z 1. postoju i ze 30min. przerwy + zakupy. Kondycyjnie było u nas bardzo dobrze. 200km zrobione i moment grozy, kumpel miał skurcz w nodze, ale po chwili było OK. Dojeżdżamy do Żor, jest już nieco ponad 230km i słońce powoli zachodziło, było po 19-tej.

był wschód, zachód też :)© gustav
Na 245km już byliśmy w rybnickim tesco na ostatnie już zakupy i jedzenie. Do 300km już niewiele więc ruszamy, była 20:00 i kolejny raz w tej trasie noc :) Od tego momentu, a nawet kilka kilometrów wcześniej już ciężko było usiedzieć, wygoda zmalała do praktycznie zera, ale 55km musimy jeszcze zrobić! Jedziemy więc na Rudy (ostatnie WC, to był rekord dnia hehe) >> Szymocice >> Rybnik, gdzie jest 290km, rundka po centrum i w stronę domu. Ja jako pierwszy przekroczyłem 300km, nie wiadomo czemu kumple mieli 1-1,5km mniej, może lubiłem w trasie jechać zygzakiem :D Ale do domu było jeszcze 2km, więc 300 było u każdego. Nie obyło się bez uśmiechów, pogratulowania dystansu, wytrwałości itp. Ja jeszcze dobiłem do 305km by nie było na styk, a i to lepiej brzmi ;] Do domu dojechałem przed 23, a w garażu zrobiłem pamiątkowe foto :)

To jest to!© gustav
Podsumowując:
-zjadłem, wypiłem przed i w trasie: pół chleba z szynką, 700ml wody z magnezem, szklanka herbaty, 3 bułki, 5 batonów, 1 czekoladę, obiadek w KFC wraz z ok. 1,5l dolewek, 2,5l wody z izotonikiem, 1,5l zwykłej wody. Chyba wszystko :)
-wszystkie przerwy trwały ok. 4h, wliczając postoje na światłach itp
-WC x6
-temperatura w trasie 13-25 stopni, 29 na postoju na rynku
-100km: 4h 19min, śr 23.2km\h
200km: 8h 44min, śr 22.9km\h
300km: 13h 13min, śr 22.8km\h o godz. 22:33
Jednym z dwóch kumpli biorących udział w tej wyprawie był użytkownik tej stronki - PatrykR1992 :)
komentarze
Nieźle, cieszy, że w Rybniku mamy takich szaleńców :) Ja swoją 300tkę robiłem też we Wrześniu ale 2009r. Pozdrawiam
BoaPoweR-removed - 19:51 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj
Gratuluję, też pokonałem w lipcu po raz pierwszy w życiu samotnie 300 km, fajne uczucie...
Misiacz - 21:50 niedziela, 11 września 2011 | linkuj
Komentuj